KW banner 

Odszedł Stanisław Biel

Zmarł nasz kolega Stanisław Biel, taternik i alpinista, ratownik górski, działacz Klubu Wysokogórskiego, Członek Honorowy PZA.

stanislawbiel
Urodził się 22.04.1929 w Krakowie był taternikiem, alpinistą, starszym instruktorem i ratownikiem górskim, działaczem organizacji alpinistycznych.

Absolwent AGH, inż. elektryk i mgr metalurg, asystent na Wydz. Elektromechanicznym AGH, a następnie aspirant na Wydz. Metalurgii (do 1960) i pracownik Instytutu Badań Jądrowych w Krakowie.

W Tatrach wspinał się od 1945, przechodząc najtrudniejsze w tym czasie drogi (m.in. pierwsze polskie przejście Hokejki na Łomnicy oraz drogi Łapińskiego i Paszuchy na Kazalnicy i Mnichu), prowadząc szereg nowych dróg (jak północną ścianą Wielkiej Jaworowej Turni) i dokonując pierwszych przejść zimowych (np. środkiem pn. ściany Mięguszowieckiego Szczytu). Latem 1953 uczestniczył w przejściu Grani Tatr Wysokich od Małego Kieżmarskiego po Krywań.

Zimą 1960 przeszedł grań Riły w Bułgarii.

W latach 1956-1965 kilkakrotnie wspinał się w Alpach, gdzie m.in. dokonał pierwszych polskich przejść wielkich klasycznych dróg: zachodnią ścianą Petit Dru, Filarem Walkera na Grandes Jorasses, północnymi ścianami Matterhornu i Eigeru, oraz pierwszego przejścia zimowego wschodniej ściany Matterhornu.

W 1958 wspinał się w Kaukazie (m.in. na Piku Szczurowskiego, Baszkarze).

W latach 1960-1971 był trzykrotnie uczestnikiem lub kierownikiem wypraw w Hindukusz, gdzie m.in. wszedł na Noszak (1960, co było wtedy polskim rekordem wysokości) i Kohe Tez oraz dokonał 1. wejść na: Kohe Awal, Cangale Syah, Kharposhte Yakhi, Kohe Qalat i Kohe Capan.

W 1967 wszedł na Pik Lenina w Pamirze.

W 1957 wspinał się w górach Iranu, m.in. wszedł na Alam-Kuh (2. przejście drogi włoskiej).
W 1976 odwiedził Andy Peruwiańskie.

Jest autorem licznych artykułów prasowych o alpinizmie oraz rozdziałów w książkach i podręcznikach: Burza nad Alpami (1958), Alpinizm (1971), W skałach i lodach świata (tom 4, 1971). Brał aktywny udział w pracach topograficznych mających na celu opracowanie map Hindukuszu Afgańskiego.

Opracował: Jan Kiełkowski

 
Zmarł 18.02.2021 w Krakowie, pożegnamy go w piątek, 26.02.2021 o godz. 14:20 na cmentarzu Rakowickim.

Pozostanie w naszej pamięci.

 

Przypominamy również balladę napisaną przez naszego klubowego kolegę Stanisława Urbańskiego,ps. Aresztant. Balladę nadesłała Barbara Morawska - Nowak:

IMG 9418

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Stanisław Urbański

BALLADA O STASIU BIELU

W starożytnym grodzie Kraka
rzecz się wydarzyła taka:
przyszło na świat chłopię miłe,
pechowe, ale szczęśliwe.

Nie wiem jaki cel miał tata
gdy go spłodził w one lata.
Mniejsza zresztą jaki cel,
dość, że był Stanisław Biel
i by nie być zwykłym Bielem
góry zrobił swoim celem.

Dziecię rosło, w sam raz ładne,
w sam raz mądre, chytre, zgrabne.
Wyraz twarzy miewał chmurny
i był chłopcem strasznie jurnym.
Aby zaś go pamiętano
śpiewał cienko: "paasal Jano...!"

Tak to z głębin Kraka grodu
wyszedł szatan skały, lodu.
Za nic skalę miał trudności,
śmierć i inne okropności.

Choć wypadków cała kupa
przyniosła mu miano"Trupa"
on wciąż spoza okularów okiem
błyskał pełnym żaru wzrokiem
i jednego miał konika
skalny diabeł, mistrz "prusika",
jeden tylko widział cel:
by był wreszcie Superbiel.

Na kobiety pies był wielki,
pinczer wprost lub trzy spanielki
albo zgoła chudy chart
i gwałtownik niby czart.

Wszystkie tedy białogłowy
w głowach miały plan gotowy:
każda chciała zrobić tak,
by go wreszcie wziąć na hak.

Ale on był niby lis
albo piskorz albo śliz,
w każdym razie niby wąż
i dziewczęta zwodził wciąż.
Bo jednego miał konika
skalny diabeł, mistrz "prusika”,
jeden tylko widział cel:
by być wreszcie Superbiel
i by w wieku atomowym
Bielem być termojądrowym.

A dziewczęta, chytre kotki
w mig z szczupaków robią płotki
i spętawszy jego chuć
mogłyby go ślubem skuć!

Coż byłoby z Wielkim Celem?
Atomowym Superbielem?
Mógłby skończyć jako mąż
uwiązany w domu wciąż.

Czekał tedy Stasio Biel
aby spełnić Wielki Cel,
Śpiewał sobie cienkim głosem
i codziennie brusił kosę.

Nadszedł wreszcie taki rok
kiedy w Alpy zrobił skok.
Tam z Palantem ruszył w góry
poprzez lód, skały i chmury
podśpiewując cienkim głosem
"paasal Jano...! Będę kosem!
Spełni wreszcie się mój ceł:
atomowy Superbiel.

By trudniejszą była sztuka
wzięli z sobą Momatiuka
i gdy tak przed siebie szli,
patrzą, a tu stoi "Dru".
Wzięli rozpęd no i chyc!
Wykosili straszny szpic.
Potem rzekli trzęsąc brodą:
szklany sufit zlany wodą!
To naprawdę do cholery
auser był ponad ausery!”