banner SWW

Po co jechać w Dolomity

“Po co jechać do Włoch jak w Francji przez moje 14 dni pobytu odpoczywałem tylko jeden dzień” - zapytał mnie kolega kiedy większość znajomych już wykonywała różnoraką działalność górską w granitowych rejonach Francji, a ja z Wojtkiem Anzelem po raz kolejny dotarłem w Dolomity. Przyznaję że do tej pory nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Coś jednak w tych skałach jest, że z chęcią tam jeżdżę. Może poniższy opis kilku dróg kogoś również zachęci do obrania tak irracjonalnego celu jak Tyrol Południowy.

dolomity

Dolomity mają w sobie coś przyciągającego (fot. Wojtek Anzel)

Na miejsce dotarliśmy w strugach deszczu i nic nie wskazywało na to, żeby następnego dnia dało się cokolwiek sensownego zrobić. Jakież jednak było nasze zdziwienie, gdy rano przywitało nas niebieskie niebo. Wojtek tylko smutno stwierdził: “Będzie szychta w ścianie” i zaczęliśmy pakować się do samochodu, żeby podjechać pod Tofany. Z parkingu przy schronisku Dibona ściany widać doskonale. Przy śniadaniu przerzucamy strony przewodnika i w końcu postanawiamy wybrać się na pierwszy filar i drogę Aspettando la Vetta (6c, 420 m). Ma być obita, trudności dla ludzi, w sam raz na rozwspinanie. Po podejściu pod ścianę okazuje się, że oprócz nas w okolicy nie ma nikogo. Prowadzimy po dwa wyciągi, te w okolicach 6a-6b obite skromnie na zasadzie “lepiej nie latać”, a dołożenie czegoś swojego bywa problematyczne. Czasem trzeba się nieźle zastanowić gdzie dalej iść. Obydwaj stwierdzamy, że kluczowy wyciąg jest wyceniony promocyjnie. Wspinanie jednak jest bardzo ładne i po skończeniu drogi sklejamy z radością żółwia. Jeszcze tylko zejście do szlaku. Ponieważ obydwaj jesteśmy tam pierwszy raz, to trochę się gubimy, jednak dość szybko udaje nam się znaleźć ścieżkę.

aspettando la vetta

Aspettando la Vetta (fot. Wojtek Anzel)

Następnego dnia znowu od rana świeci słońce. Tym razem postanawiamy zrobić coś nieco dłuższego na drugim filarze. Stwierdzamy że podejdziemy pod ścianę i na miejscu zdecydujemy o wyborze drogi. Lądujemy pod startem w Via Costantini-Apollonio (VII+, 540 m). Droga typu klasyk, wysoko w ścianie jest już jeden zespół, a w pierwszy wyciąg startuje następny. Stwierdzamy że następnego dnia nie będzie nam się już pewno chciało, więc drogę trzeba zrobić dzisiaj. Znowu po dwa wyciągi na głowę, kilka z nich łączymy, bo są krótkie i łatwe. Dość szybko docieramy pod kluczowe trudności. Pierwszy okap wylosowałem ja. Jako że jestem znanym miłośnikiem bolechowickich pionów, to wszelkie formacje wymagające odchylenia się do tyłu budzą mój niepokój. Kiedy więc podszedłem pod okap, moja pierwszą myślą było: “Ooo…”. Zaczęło się stękanie i sapanie, ale po kilku zgięciach udało mi się sięgnąć do klamy i prawie bez tchu w piersiach wciągnąć tyłek ponad czeluść. Potem jeszcze przypada mi piękny wyciąg za VI- (w pionie po gniotach, więc się cieszę). Kolejny okap przypada Wojtkowi. Skutecznie walczy z wyślizganymi chwytami i stopniami na początku, ale niestety na wyjściu z okapu podstępnie wbity hak łapie go za rękę. Nie ma czasu poprawiać stylu, idziemy dalej. Na półce już witamy się z gąską, kiedy okazuje się, że kolejny wyciąg to znów wcale niełatwy komin. Wojtek jednak dzielnie i skutecznie w nim walczy, ja z plecakiem odpuszczam i zadaję z ekspresów. Dalej trudności maleją, a droga zaczyna nieco kluczyć, aby wyjść ze ściany najłatwiejszym terenem. Ogólne wrażenia: droga ładna i lita, kluczowe trudności trzymają klasę, sporo asekuracji jest na stałe, jak czegoś brakuje, to da się łatwo dołożyć. Ponieważ jest to klasyk, to w ładny dzień może być sporo zespołów. Dodatkowo jesteśmy pod ogromnym wrażeniem wizjonerstwa pierwszych zdobywców.

apollonio

Miłośnik bolechowickich pionów wybrał się w przewieszenia (fot. Mikołaj Pudo)

Trzeciego dnia znowu lampa, znowu trzeba iść się wspinać. Po podejściu pod Tofanę stwierdzamy, że nie mamy już na tyle świeżości, żeby zawalczyć na czymś trudniejszym, więc wybieramy opcję bardziej “wycieczkową”, czyli Via Costantini-Gherdina (VI-, 540 m). Tym razem drogę dzielimy na bloki trzy-wyciągowe. Dość szybko doganiamy zespół Włochów, którzy uprzejmie puszczają nas przodem. Kluczowe trudności to trawers w sporej ekspozycji. O ile pierwsza połowa drogi jest lita, to im wyżej, tym więcej kamieni jest luźnych. W ścianie znowu znajdujemy sporo haków, da się też łatwo coś dołożyć. Ponieważ jest to ultra-klasyk, to skała momentami jest mocno wyślizgana, wspinanie mimo to jest bardzo przyjemne.

gherdina

Nie ma nic przyjemniejszego niż powietrzny trawers (fot. Mikołaj Pudo)

Po trzech dniach na Tofanach mamy już ich trochę dość. Na dzień restowy jedziemy umyć się i wyspać na kwaterę do znajomych Wojtka. Zastanawiamy się też co robić dalej. Prognozy są nieco mniej optymistyczne: codziennie po południu możliwa burza, prawdopodobieństwo wystąpienia opadu rzędu 90%. Postanawiamy wybrać się na drogi o charakterze bardziej sportowym, z których będzie dało się łatwo zjechać w razie opadu. Lądujemy na parkingu nieco poniżej Passo Gardena, z widokiem na Torre Brunico.

tofana

Tofana di Rozes (fot. Wojtek Anzel)

Rano budzi nas piękna pogoda. Idziemy na Ottovolante (7a+, 420 m). Droga właściwie w całości obita. Od pierwszego wyciągu widać, że łatwo nie będzie, bo wyceny są bardzo solidne. Droga jest wytyczona w nowoczesnym stylu: stara się iść wprost do góry i szuka trudności omijając ewidentne łatwości po bokach. Wspinanie jest bardzo ładne, obicie przyjemne. Kluczowy wyciąg to wejście nad okap po nieco słabszych chwytach. Niestety nie puszcza nas czysto i musimy się zadowolić stylem 6b A0. Nie ma siły ani czasu, żeby zrobić wyciąg w lepszym stylu. Na szczęście balderek na drugim trudnym wyciągu Wojtek robi z marszu, więc cieszymy się z 6c. Potem jeszcze tylko wycieczka przez szczytowe plateau i zejście łatwą ferratą do samochodu.

ottovolante

Nieco ekspozycji (fot. Wojtek Anzel)

Prognozy nie chcą się zmienić w żadną stronę, więc postanawiamy zostać na jeszcze jedną drogę w tym samym miejscu. Tym razem idziemy na Oltre la porta (6c+, 420 m). Tym razem przydaje nam się kilka mechaników i tricamów, które mamy ze sobą. Kluczowy wyciąg to wspinanie po ostrych krawądkach. Niestety stan skóry na palcach i ogólna słabość sprawiają, że przysiadam na moment w ekspresie. Drugi z trudnych wyciągów ponownie Wojtek prowadzi w pięknym stylu, więc znów cieszymy się z 6c.

oltre

Jeszcze trochę ekspozycji (fot. Mikołaj Pudo)

torre brunico

Torre Brunico (fot. Wojtek Anzel)

Jesteśmy już mocno zmęczeni, więc jasne jest, że ostatniego dnia możemy zrobić jedynie coś “wycieczkowego”. Po przewertowaniu przewodnika okazuje się, że po drugiej stronie doliny jest fajna ściana. Idziemy więc na Sas Ciampac drogą Adang/Old South Face (V, 400 m). Smaczku dodaje informacja, że pierwsze przejście miało miejsce w 1903 roku. Kiedy docieramy pod ścianę, okazuje się że na drodze jest już przewodnik z dwoma klientami i jeszcze dwie dziewczyny z Edynburga. Wspinanie idzie gładko (po wyślizganych chwytach), szybko wyprzedzamy dziewczyny, a zespół przewodnika doganiamy w drugiej części drogi). Na górze meldujemy się nieco szybciej niż się spodziewaliśmy, ale mamy świadomość, że nic trudniejszego tego dnia nie miałoby sensu. Wspinanie było bardzo przyjemne, skała lita, dobrze asekurowalna. Dodatkowo jesteśmy pod wrażeniem wizjonerstwa pierwszych zdobywców.

adang

Wypłynąłem na wapiennego przestwór oceanu (fot. Wojtek Anzel)

Jaki jest więc sens jechać do Włoch zamiast do Francji? Nie wiem, ale cieszy mnie to, że przez tych kilka dni przewspinaliśmy nieco ponad 2700 metrów, albo 87 wyciągów według przewodnika. Głównego celu nie udało się zrobić, ale obydwaj stwierdziliśmy na koniec, że owspinani jesteśmy po uszy, więc zasadniczo osiągnęliśmy to, po co tam pojechaliśmy.

sas ciampac

Sas Ciampac i Adang/Old South Face (fot. Mikołaj Pudo)

Jeszcze na koniec urobek z wyjazdu. Dla ścisłości: w tekście podałem wyceny przewodnikowe, poniżej takie jak nam się udało zrobić. Liczba wyciągów przy każdej drodze, to tyle ile nam było potrzebne do ich zrobienia.

Tofana di Rozes, Aspettando la Vetta 6c OS, 8 wyciągów

Tofana di Rozes, Via Costantini-Apollonio VII+ OS 1xA0, 14 wyciągów

Tofana di Rozes, Via Costantini-Gherdina VI- OS, 14 wyciągów

Torre Brunico, Ottovolante 6c OS 1xA0, 11 wyciągów

Torre Brunico, Oltre la porta 6c OS 1xAF, 11 wyciągów

Sas Ciampac, Adang/Old South Face V OS, 8 wyciągów

 

Mikołaj Pudo

contentmap_plugin