banner SWW

 

 

Poniższy artykuł jest zbiórem przydatnych informacji dla osób planujących wyjazd do doliny Miyar w Himalajach Pradesh w północnych Indiach.Pełna relacja może kiedyś powstanie :)


Wyjazd miał miejsce w sierpniu/wrześniu 2012 roku.

miyar2012 01Przed wyjazdem
Warto przed wyjazdem do Indii przeczytać jakąś książkę, dobrze oddającą ich klimat jak np. Lalki w ogniu Pauliny Wilk (chociaż niektórzy moga się do Indii zniechęcić po tej lekturze). Pozwala co nieco przygotować psychikę na kontakt z tym krajem.
Warto się zaszczepić na różne dziwne choroby, które tam występują. W naszym przypadku szczepiliśmy się na dur brzuszny,  żółtaczkę, tężec i polio.

Wiza
Do Indii potrzebujemy wizę.  Wizę wydaje konsulat w Warszawie – konieczne jest złożenie stosownego wniosku wraz z zdjęciem, podanie powodu wizyty i adresu docelowego. Konieczne jest posiadanie paszportu ważnego 6 miesiąc w przód. Wiza jest ważna przez 3 miesiące.

Apteczka 
Osobną kwestią jest apteczka i to co powinno się w  niej znaleźć. Nie ma sensu wspominać o podstawowych składnikach – każdy ma swoje preferencje. Duże znaczenie mają środki walczące ze wszelakimi problemami żołądkowymi. Wiele turystycznych stron internetowych poleca posiadanie, a nawet wcześniejsze zażywanie środków przeciw Malarii. Niemniej udając się w północne rejony Indii wydaje się to zbędne (my nie zażywaliśmy).


Kiedy
Większość relacji i osób wyjeżdżających do Miyar poleca miesiące sierpień-wrzesień. W południowych Indiach wtedy jeszcze jest końcówka monsunu, jednakże w górach pogoda wydaje się być wtedy najbardziej stabilna. We wrześniu pogoda jest najbardziej stabilna, ale może być wtedy już dość zimno jeśli celujemy w letnie wspinanie, no i dzień jest krótszy. My byliśmy w Miyar na przełomie tych dwóch miesięcy.

Pogoda
Generalnie pogoda trochę kaprysiła, jednakże dało się wspinać, też na dłuższych drogach. Wieczorami lubiło popadać. Jak świeciło słońce – to w krótkim rękawku ciężko było wytrzymać, za to jak zachodziło ono za chmury – trzeba było szybko ubierać Primaloft – takie są już uroki górskiej pogody na tych wysokościach. Zdarzały się sporadyczne burze – jednakże ze względu na wysokość gór – często zatrzymywały się one w sąsiedniej dolinie i stamtąd złowieszczo groziły pomrukami grzmotów.

 

Transport
Trzeba dostać się do Delhi (DEL - Indira Gandhi Airport). Jeżeli z wystarczającym wyprzedzeniem (ok 6-9 miesięcy) zaczniemy szukać biletów to możemy polecieć za ok 1500zł. W późniejszym terminie ceny oczywiście rosną – my rezerwując ok 3 miesiące przed wyjazdem zapłaciliśmy ok 2400zł za lot Aerofłotem (Warszawa-Moskwa-Delhi).
Generalny koncept dostania się do doliny Miyar, to przelot do Delhi, jak najszybsza stamtąd ewakuacja w kierunku północnym (Manali). Następnie z Manali wynajęcie samochodu terenowego i dojazd do miejscowości u wyloru Miyar jeepem. W niej załatwiamy konie i drałujemy do BC.

Ale wszystko po kolei:

Bagaż
Istotną kwestią jadąc na wyprawę wspinaczkową jest duża ilość bagażu, którą trzeba ze sobą zabrać. W najczarniejszych scenariuszach były brane pod uwagę przesyłki lotnicze, Cargo i nadbagaż. Okazało się jednak po sprawdzeniu, że przy lotach do Delhi Aeroflotem przysługują na każdego pasażera 2 sztuki bagażu po 23kg do luku bagażowego. Tak więc razem z bagażem podręcznym możemy zabrać ponad 50kg na osobę, co jest już wystarczającą ilością.
Warto zwrócić uwagę przy lotach z przesiadką, aby przy rezerwacji lotów wziąć tego samego przewoźnika na oba przeloty. Chodzi o to aby bagaż rejestrowany nadać w Polsce i odebrać go dopiero na miejscu. W przypadku kiedy np. do Moskwy lecimy LOT’em , a z Moskwy dalej lecimy Aerofłotem – wspomniane przywileje bagażowe przysługują nam jedynie na ten drugi lot, czyli w praktyce nam nie przysługują.


Indyjskie taksówkiDelhi
Pierwsze zetknięcie z Delhi i Indiami to lotnisko – podobno jedno z najbardziej przyjaznych pasażerom na świecie (jak się okazało, to nie było do końca prawdą – o tym później). Lotnisko, jest faktycznie wypasione, wykładziny dywanowe i przepych widać na każdym kroku – dalej jest tylko gorzej.
Przed wyjściem z lotniska dobrze jest sobie wykupić taksówkę typu pre-paid na jednym ze stoisk blisko wyjścia. Warto wspomnieć, że się ma trochę więcej bagażu – dadzą odpowiednio większy samochód. Z tym kwitkiem uderzamy na zewnątrz, gdzie czeka nas upał, brud i mnóstwo taksówkarzy, którzy chcą abyś właśnie z nimi pojechał.
Nie mniej podchodzimy do stanowiska pre-paid taxi, okazujemy kwitek i dogadujemy temat transportu do miasta. Podstawowe pytanie to gdzie jedziemy – Delhi to potężne miasto. My jechaliśmy na dworzec autobusowy Kashmir Gate. Z niego odchodzą rządowe autobusy do Manali (bo tam chcemy się dostać). Problem jest taki, że przeważnie przylatujemy w nocy/rankiem do miasta, a autobusy odchodzą wieczorem. Coś musimy przez cały dzień robić. Super – zatem idziemy na miasto!
Nie jest to takie łatwe – mamy przecież na głowę po dwa solidne wory + plecak podręczny. Problem powinny rozwiazać przechowalnie bagażu. No cóż, dla tych co nie byli jeszcze w Indiach widok przechowalni bagażu na Kashmir Gate może być lekki zaskoczeniem, nie mniej da się tam zostawić za niewielką opłatą bagaże i co ciekawe nic z nich nie ginie :)


Kashmir GateKashmir Gate czyli ruina w budowie
Gigantyczny dworzec jest w ciągłej budowie/rozpadzie (sam nie wiem jak nazwać ten stan). Niemniej wrażenie jest interesujące (coś w stylu totalnego burdelu).  Położny jest w starej części Delhi. Na nim spędziliśmy kawałek dnia próbując zorganizować sobie transport do Manali. Na samym dworcu jest kasa rządowych linii autobusowych do Manali. Jest też dużo naganiaczy na prywatne linie, gdzie można utargować trochę niższą cenę.
Generalnie szukamy dobrego autobusu (czego synonimem jest marka Volvo). A więc do rzeczownika angielskiego bus za każdym razem dodajemy volvo. I tak mamy Volvo bus. Teraz czas na komfort – z racji, że podróż w nocy i przez 11-12 godzin – wypadałoby się przespać w tym czasie. Lepiej tak też zrobić, aby nie widzieć drogi jaką się jedzie (włosy tu i ówdzie mogą stanąć dęba/osiwieć).  Ale wracając do komfortu – zatem semi-sleeper volvo bus – to jest to czego szukamy – bingo. Możemy w nim rozłożyć siedzenia i w miarę wygodnie się przespać. Niestety taki komfort trochę kosztuje (1000-1300 rs) jednak nie polecam jechać czym innym (o tym też później), o ile zależy wam na dobrym stanie tej części ciała za którą u kobiet faceci się oglądają na ulicy (i nie mówię o biuście).
Kasy biletowe :)W praktyce z liniami rządowymi nie bardzo da się targować – chcieli ok 1300 rs za podróż. Jednakże ich zasadniczą zaletą jest to, że odjeżdżają właśnie z Kashmir Gate. W przypadku linii prywatnych, to odjeżdżają one z dworca (mocno powiedziane – to raczej parking-klepisko)  Majnu Ka Tila w północnej części miasta (przygotujcie się na kompletny chaos tam panujący). Bilety można u nich kupić na Kashmir Gare lub też w okolicach, a przed odjazdem ładują was do busika, który zabierze was na rzeczony dworzec. My wybraliśmy właśnie linie prywatne i zapłaciliśmy bodajże 1050 rs za podróż.
Warto jest przy tak dużej ilości bagażów upewnić się, czy przewóz bagażu jest wliczony w cenę przejazdu. Bo przy pakowaniu się do autobusu może się okazać, że będą od nas chcieli jakiejś drobnej opłaty za każdą sztukę bagażu. Trzeba to olać i ostro z nimi negocjować.
Jak wspomniałem wcześniej – na Kashmir Gate w podziemiach jest przechowalnia bagażu – wygląda mocno intrygująco (w normalnym kraju, to bym im paczki chipsów do przechowania nie dał), jednakże jest tania, skuteczna i jak się później okazało – całkiem bezpieczna.  Cena za przechowanie jednej sztuki bagażu to bodajże 10 rs.

Old DehliZwiedzanie – czyli co robić aby nie zwariować
Jak wspomniałem wcześniej, mamy cały dzień do dyspozycji i coś trzeba z nim zrobić. Generalnie pierwsze zetknięcie się ze starą częścią Delhi dla ludzi bardziej wrażliwych może być dość traumatycznym przeżyciem, niemniej tak czy owak warto to zrobić. Warto przespacerować się ulicami i ‘poczuć klimat’, zobaczyć jak żyją hindusi. Jak to ktoś stwierdził – Indie można albo pokochać, albo znienawidzić – co chyba nie jest do końca prawdą. Moim odczuciom w stosunku do tego kraju nie towarzyszą żadne z tych skrajnych uczuć.
Jak już zobaczymy co mamy zobaczyć i będziemy mieć tego dość – w pobliżu Kashmir Gate jest ostoja zachodniej cywilizacji – wujek McDonald. W nim jest klima i frytki i cola wiec człowiek z zachodu poczuje się ‘prawie’ jak w domu. Tam możemy przeczekać upał/ulewę/brud/itp. aż do odjazdu autobusu.


Autobusy
Jak wspomniane było – najlepiej podróżować na dłuższych dystansach autobusami ‘volvo bus semi-sleeper’. W takim autobusie podróż 12h jest całkiem komfortowa i daje możliwość jakiejś aktywności następnego dnia. Mieliśmy też wątpliwą przyjemność podróżowania z Manali do Dharamsali autobusem, który tylko z nazwy był semi-sleeper. Podejrzana już była jego stosunkowo niska cena. Autobus niestety nie miał amortyzatorów, było dramatycznie mało miejsca na nogi, przez co podróż w nocy po hinduskich drogach była niezłym koszmarem, a następny dzień wyjęty z życia.


Manali
Za miasto wypadowe do doliny Miyar powszechnie się uważa Manali. W przewodnikach często porównuje się je do Zakopanego. W tym porównaniu jest dużo prawdy – można w tym mieście znaleźć wszystko, od kiczu, brudu i beznadziejnej architektury, po stare buddyjskie i hinduskie świątynie oraz cudowny klimat starego miasta – zupełnie jak w naszym rodzimym Zakopanym (oczywiście bez tych buddyjskich i hinduskich świątyń).
Samo miasto dzieli się na starą (Old Manali) i nową dzielnicę (New Manali). Nowa dzielnica, to betonowa, szkaradna architektura, jednakże tez centrum handlowe jak komunikacyjne. W przypadku starej dzielnicy – tam znajdziemy uroczy klimat krętych górskich uliczek, smacznych restauracji i mnóstwa bazarów z rękodziełem. Polecam po wyprawie zaopatrzyć się tam w ciuchy (szyte na miarę) – naprawdę warto.  Obie dzielnice są oddalone od siebie o ok 3km.
Głównym zadaniem jakie oczekujemy od tego miasta, to wykonanie wszystkich niezbędnych zakupów na czas wyprawy, jak i zorganizowanie transportu. Stąd też przy pierwszej wizycie lepiej znaleźć hotel w pobliżu centrum nowej dzielnicy (tam też jest główny dworzec autobusowy). My korzystaliśmy z hotelu Shandela – warunki dalekie są od doskonałości, jednakże na jedną noc – zupełnie wystarczające.

Plan jest zwykle taki, że przyjeżdżamy rano do Manali, ładujemy się z dworca linii prywatnych do hotelu (taksówka), dzwonimy po transport do doliny  (to warto nawet zrobić jeszcze wcześniej) i robimy niezbędne zakupy.  Następnego dnia z rana ładujemy się do jeepa i jedziemy do doliny.
W drodze powrotnej dobrze jest się zatrzymać w jednym z klimatycznych hotelików w starym Manali. Da wam to szansę poczuć klimat górskich Indii, a jednocześnie zrobić fajne zakupy – bo stragany z rękodziełem w większości są w starym Manali. Podobnie też z restauracjami – w starym Manali jedliśmy najlepiej i najtaniej.


miyar2012 09Zakupy
Jak wspomniałem – na zakupy najlepiej się wybrać do nowej dzielnicy miasta. Znajdziemy tam całą masę różnej maści straganów, sklepików – generalnie to prawie wszystko co jest nam potrzebne (poza dealerem Maserati :) .
Dla tych co pierwszy raz uderzają na dłuższy wypad do takiej doliny – kilka sugestii w co warto się zaopatrzyć w Manali:

- plastikowe baniaki na wodę (10l)  i benzynę (5l). Noszenie wody w butelkach 1,5l w BC to słabe rozwiązanie, podobnie jak i przewożenie w takich butelkach paliwa do maszynek.

- płótniane torby na zakupy (takie jak mają babcie na Starym Kleparzu w Krakowie) – przydadzą się na załadowanie całego jedzenia na konie.

- kartusze z gazem – dla tych co będą działać na lodowcu/w ścianie i nie będzie im się chciało nosić maszynki benzynowej.

- duży garczek/patelnię, o ile chcecie się bawić w szefów kuchni w BC,

- coca-cola – na problemy żołądkowe,

- dużo oliwy z oliwek, jajek, warzyw, makaronów, ryżu, dżemów, konserw mięsnych, słodkości itp. itd.

 

Z Polski polecam zabrać:

- duże ilości czekolady i batonów energetycznych (na miescu są dość drogie),

- wszelkie produkty instant (kisiele, budynie, zupki),

- suszone wędliny (kabanosy, salami itp.,

- dobre zapalniczki (najlepiej BIC i najlepiej dużo),

- wódka,

- oczywiście liofilizaty.

Na miejscu te produkty albo nie występują, albo są stosunkowo drogi i słabej jakości.


Namiot bazowy
Dość istotną decyzją przy większej ekipie jest to czy bierzecie namiot bazowy. W Miyar lubi popadać czasem przez 1-2 dni i siedzenie w normalnych namiotach przez tak długi czas może być frustrujące. Do tego dochodzi logistyka w momencie kiedy np. wychodzimy do bazy wysuniętej i tam zabieramy swój główny namiot, to np. przy zejściu np. na jeden dzień do BC – nie opłaca się go znosić, a gdzieś przespać się trzeba.
My pomimo wcześniejszych obiekcji ( w też i moich) wynajęliśmy namiot bazowy w Manali w chyba za ok 15 tys rupi. Nie jest to mało, ale okazało się to doskonałym pomysłem pod każdym względem – można tam gotować, przechowywać bagaże,  a wieczorem siąść wspólnie nad środkami odkażającymi żołądek.


Droga na Rothang pass Transport do Miyar
Większość polskich ekip uderzających do Miyar korzysta z usług vacationhimalaya.com i pana Tara. Należy się z nim wcześniej (2-3 dni) umówić aby przyjechał dzień przed wyjazdem, wieczorem do hotelu w celu dogadania transportu. Dysponuje on zarówno standardowymi terenówkami, jak i większymi busami. My z racji ilości bagaży i osób wzięliśmy większego busa. Kosztował nas on w 2012 9000rs w jedną stronę. Mniejszy bus kosztował 7000rs. Do busa ładujemy się z bladego rana (ok 6), tak aby zdążyć przed otwarciem wojskowych rogatek przed Rothang pass.  Jeżeli ładujemy bagaże na dach – to dobrze aby były one szczelnie zamknięte i mocno przymocowane taśmami do samochodu.
W kwestii płatności za transport – połowę możemy zapłacić przed wyjazdem, połowę po dojechaniu. Generalnie nie ma żadnych problemów żeby też zapłacić po dojechaniu na miejsce.
Warto też przy rozmowie z Tarą poprosić, aby od razu zagadał do policjanta w dolinie – on organizuje na miejscu konie do transportu.
Ostatnią kwestią do załatwienia jest ustalenie daty jego przyjazdu po Was w drodze powrotnej, o ile chcecie z nimi wracać. Jeżeli chcecie wracać zaraz następnego dnia jak zejdziecie na dół, to on musi już wieczorem być w wiosce, aby Was rano zabrać.
Alternatywa:  Z ostatniej wioski kursują 2x dziennie autobusy do Udajpur, a stamtąd łatwo już złapać autobus do Manali.
Tara kontakt:
mobil -  98164 - 59696
home - 01902 –257123


Droga do TingratDroga do Tingrat
Na początku drogi, jeszcze w Manali warto napełnić na stacji benzynowej baniaki z paliwem (benzyną), bo później nie ma zbyt wielu miejsc ku temu. Pierwszy odcinek drogi to wjazd na Rothang pass 3978m npm. Droga ta uznawana jest za jedną z najniebezpieczniejszych na świecie. Jak w przypadku suchej pory jest dość mocno przesadzonym stwierdzeniem, tak przejazd tym odcinkiem po opadach deszczu przysparza niezapomnianych wrażeń.  Po drodze jest jeden przystanek, gdzie musimy okazać paszporty i przy okazji można coś zjeść. Ok 40 % drogi (do Keylong) jest wspólna z odcinkiem do Leh - stąd też duża  ilość samochodów nią się przemieszczająca. Po zjechaniu w kierunku Udajpur droga pustoszeje i jedziemy potężną doliną u dna której płynie duża rwąca rzeka.
Po dojechaniu do Udajpur ostatnia szansa na zakupy w większym mieście – później nie ma za bardzo do tego okazji. Z Udajpur skręcamy z głównej drogi do wylotu doliny Miyar i podążamy ok 16 tą wątpliwej jakości drogą do Tingrat. Kiedyś w tej miejscowości kończyła się droga. Obecnie można dojechać kilka km dalej do Shukdu (nazwa zapisana fonetycznie).


Logistyka transportu
Po dojechaniu do Tingrat spotykamy się na posterunku z policjantem i rejestrujemy wjazd do doliny i w jakim celu. Przyjdzie nam też odpowiedzieć, czy mamy telefon satelitarny (oczywiśćie że nie mamy, bo w Indiach nie wolno go używać) – więc mówimy, że oczywiście go nie mamy :) Póżniej pozostaje kwestia wynegocjowania ilości koni i ceny za każdego. Za jednego konia na 2 dni płacliliśmy bodajże 1000rs. Jeden koń może przenieść maksymalnie 50kg. Sugeruje wziąć więcej koni niż za mało – szkoda zdrowia na noszenie ciężkich worów do góry.
Shukdu - przed 'pensjonatem'Na tym etapie istotna jest decyzja ile dni planujemy podchodzić do góry. Dla zaprawnionych jednostek i idących z lekkim bagażem możliwe jest podejście w jeden dzień, aczkolwiek jest to ok 8-10 h dreptania na nogach na wysokości ok 3700m.  Oczywiście ilość dni warunkuje cenę za konia.
My wybraliśmy wariant ‘semi-turystyczny’ podejścia w 2 dni, trekkingi komercyjne ida do tego miejsca 3 dni.
Umawiamy się na konkretną godzinę następnego dnia na wymarsz (najlepiej 6) i jedziemy ok 7km dalej, do miejscowości w której kończy się droga (Shukdu). Tam w dużym, nowo wybudowanym budynku, bardzo miła rodzinka prowadzi coś na kształt pokoi gościnnych (a raczej pokoju). Można się u nich za grosze przenocować i posilić.
Następnego dnia ładujemy bagaże na konie i płacimy za nie. Całą logistyką zajmuje się wspomniany policjant. Warto więc połowę zapłacić jemu, a połowę poganiaczowi juz w BC przy czym może się na to nie zgodzić policjant, a z nim lepiej mieć przyjazne stosunki.
Zasadniczy problem polega na tym, że z policjantem można się dogadać po angielsku, zaś z poganiaczami już nie bardzo – jedynie język migowy i szczątkowy angielski.  Dobrze jednak aby poganiacz wiedział, że płacimy pieniądze policjantowi, tak aby na górze nie dopominał się o kasę. 
Można spróbować poszukać koni na własną rękę w miejscowości, jednakże przy ograniczonym czasie nie jest to dobry pomysł.
Odradzam branie tragarzy – cenowo są porównywalni z końmi, jednakże biorą mniej bagażu, no i mogę w połowie drogi zażądać więcej kasy.

miyar2012 13Jeżeli przyjedziecie do Miyar w sierpniu - to nie powinniście mieć probelmów z wynajęciem koni. W wrześniu startują przeważnie duże wyprawy trekingowe, które przeważnie zgarniają większość dostępnych koni. Pozostają wtedy tagaże - a to słabe rozwiązanie. 

Na etapie załatwiania koni musicie też podjąć decyzję kiedy będziecie wracać tj kiedy muszą po Was wyjść konie z wioski. Warto przemyśleć dobrze tą decyzję, bo później dość problematyczna może być jej zmiana ze względu na brak łączności komórkowej w głębi doliny  Miyar.


Łączność
Jeśli już o łączności, to warto pamiętać o tym, że na terenie całych Indii obowiązuje zakaz używania telefonów satelitarnych. Co jest tego powodem – trudno do końca wywnioskować – po prostu nie wolno.  Jeżeli już więc mamy telefon, to nie afiszujmy się z nim poza doliną. Ryzyko jest jednak takie, że przy jakimś profilaktycznym zatrzymaniu i przeszukaniu – nam go zarekwirują. Tak podobno się stało z kilkoma ekipami, które działały w okolicy.
Zasięg telefonii komórkowej urywa się w okolicach białej stuby ok 2-3h marszu od ostatniej wioski. Od BC szybkim tempem będzie to ok 6-8h drogi. Tak więc trzeba to wziąć pod uwagę przy planowaniu całej logistyki.
Niezbędnym sprzętem, nawet w zespole dwójkowym są krótkofalówki. Mogą być zwykłe walkie-talkie, ale w przypadku gdy np. ktoś zostaje w BC, a reszta uderza na lodowiec Tawa – zasięg tych urządzeń nie wystarczy. Trzeba w takim przypadku wziąć lepsze radyjka, które pracują na niższych częstotliwościach i z większą mocą.
Takie cudeńka firmy Yaetsu można pożyczyć od matki pezety za ok 100zł za sztukę. Przy czym rezerwacji sprzętu trzeba dokonać z odpowiednim wyprzedzeniem – bo nie ma go zbyt dużo , a chętnych nie brakuje.


Ostatni most na rzece MiyarTrekking
Za wioską przechodzimy przez ostatni most nad rwącą rzeka Miyar i dalej przez cały czas rzekę będziemy mieć po lewej stronie. Po drodze mijamy pojedyncze zabudowania – później ścieżka powoli  wspina się do góry. Na całym odcinku do BC pokonujemy sumarycznie 300m deniwelacji (3600-3900m) – wiec niewiele. Po drodze mijamy odnogę dużej doliny, która biegnie w kierunku Zanskar – jest to popularny szlak trekkingowy. My podążamy dalej doliną, która skręca w lewo w kierunku pn-wsch.
W zależności od wariantu jaki wybraliśmy – docieramy do BC po 1-2 dniach.


Base Camp (3900m)
BC to piękna zielona i duża łąka pod Castle Peakiem (charakterystyczny skalny szczyt po prawej stronie z wieloma wierzchołkami).  Ograniczona jest ona rzeką Miyar oraz strumieniem (a raczej rwącą rzeką) wypływającym z doliny Tawa.
Rozbijamy się w dowolnym miejscu – w bezpośrednim pobliżu przepływa strumień z czystą wodą z podziemnego źródła – lepsze miejsce biwakowe ciężko sobie wyobrazić.
W okolicy przeważnie przebywają pasterze wypasający kozy/woły. Niestety – to są Indie i nie ma szans kupić u nich mleka/sera. Można się z nimi się dogadać, aby nam zabili małą kozę na mięso – ale nie wiem czy jest potrzeba uśmiercania zwierzęcia przy dobrym zaprowiantowaniu.
miyar2012 15Z racji wysokości – drzew tu nie uświadczymy, tak więc palenie ogniska z drewna odpada. Zawsze można jednak zapalić z końskiego/koziego wysuszonego łajna. Warto samą metodykę rozpalania podpatrzyć u poganiacza, który prowadzi konie, ewentualnie migowo zasugerować mu, żeby wam pokazał. Rozpalanie zajmuje trochę czasu, jednak jak już ognisko osiągnie wysoką temperaturę – to daje nadzwyczaj dużo ciepła i pali się stabilnie, zużywając stosunkowo mało ‘paliwa’. Sami się przekonacie, jak pod koniec wyjazdu będziecie chodzić po łące i kopniakami odwracać placki łajna na drugą stronę aby się wysuszyły J
Dnem dolny od czasu do czasu przechodzą (szczególnie we wrześniu) grupy trekkersów wraz z tragarzami i końmi. Zwykle biwakują oni w tzw. drugim BC, położonym po drugiej stronie rzeki wypływającej z Tawy. Tam jest równie urocze miejsce na biwak, łączka położona nad jeziorami tuż na początku moreny lodowcowej. Generalnie do tego miejsca konie mogą transportować bagaże, dalej już tylko tragarze.


Odległości – czyli dysonans poznawczy       
Pomimo pozornej bliskości ścian np. Castle Peaka itp. – warto wziąć duży zapas przy planowaniu podejścia. Pod główną ścianę Castle Peaka niezaaklimatyzowanej osobie przyjdzie iść z plecakiem nawet 3h. Podobnie jak i do ABC w dolinie Tawa. Tak więc miejcie to na uwadze, że skrót optyczny jest mocno mylący.

 

Base Camp w MiyarWspinanie

Wspinania w okolicy jest co nie miara. Są wciaż niezdobyte szczyty, jak i ściany, na których jest po kilka dróg. Warto poszperać w sieci (szczególnie w AAJ - American Alpine Journal) - materiałów jest dość dużo. Poniżej któtki opis szczytów i dolin z którymi mieliśmy styczność (wzrokową, dotykową itp ;).

Dolina Tawa ( Chhudong / Thunder )
To potężna odnoga równie potężnej doliny Miyar. U jej wrót stoi Castle peak po wschodniej stronie i Toro peak po zachodniej. Dnem tej doliny płynie rwąca rzeka lodowcowa. Okresowo istnieją na niej kładki, jednakże są one skutecznie przez rzekę zmywane. Rano, kiedy rzeka ma stosunkowo niski poziom – nie ma większego problemu z jej przekroczeniem zarówno u ujścia do Miyar, jak i wyżej – na poziomie ABC (nawet suchą nogą). Po południu – ilość wody, która nią płynie radykalnie się zwiększa i przebycie jej jest mocno ryzykowne. Na poziomie ABC trzeba wtedy poszukać mniej oczywistych przejść – bo takowe istnieją. Niemniej trzeba brać to pod uwagę.

W dalszej części dolina Tawa zakręca w kierunku północnym. Stoją tam potężne turnie m.in Lotos Peak z polską drogą Króla i Kaszlikowskiego i piękna Neverseen tower.

ABC w TawaABC Tawa (4400m)
Wspomniane ABC w dolinie Tawa – to urocza łączka położona na dnie doliny w bezpośrednim sąsiedztwie strumyka z pitną wodą. Od BC dzieli ją ok 2h podejścia. Mieszczą się na niej ok 3-4 namioty. Do dobre miejsce wypadowe na ściany położone po drugiej stronie rzeki (Toro, Gou-Gou, Nazomi itp.) oraz na Castle peaka (ściany pd i pn-zach). Dodatkowo to dobre miejsce na biwak, przy napieraniu dalej  na lodowiec w kierunku oddalonej Neverseen tower.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Castle PeakCastle peak
Wspomniany już wcześniej potężny skalny szczyt z wieloma wierzchołkami. Do jego południowych ścian (od strony dol. Miyar) można podchodzić zarówno od BC jak i ABC. W pierwszym przypadku musimy pokonać ok 600m deniwelacji, w drugim przypadku – praktycznie wykonujemy długi trawers z niewielkim końcowym podejściem – co zdecydowanie zajmuje mniej czasu/wysiłku. Na ścianie południowej znajdziemy wiele dróg, w tym też jedną polską, wartą polecenia D’yer Mak’er (VII, 350m David’s 62 Nose) autorstwa K.Banasika i P. Fidryka.

Od północnej strony w kierunku doliny Tawa z Castle Peak opadają przepiękne trzy filary, które początkowo braliśmy za potencjalne cele. Jak się w wyniku rekonesansu okazało jakość skały przy tej wystawie jest tak fatalna, że poprowadzenie tam drogi byłoby dużym wyzwaniem przy niewielkiej przyjemności (bardzo krucha skała z iluzoryczną asekuracją). 

 

Bula pod Nazomi

Pod Nazomi peak znajduje się charakterystyczna bula, na której wytyczyliśmy dwie rozgrzewkowe drogi (Scary River Dream V+ i Stradomska27 V+).

miyar2012 18Toro peak
Pierwszy szczyt lewej grani doliny Tawa – z szeregiem łatwych dróg i prostym zejściem. 
 

Dome peak

Wybitny szczyt w grani doliny Tawa, za szczytami Nazomi, Gou Gou. Charaktaryzuje się potężna ścianą czołową (ok 900m deniwelacji). Na ten szczyt biegnie droga słoweńska wschodnią granią, oraz szwajcarska (?) lewą stroną ściany.

Nasza wyprawa dołożyła kolejną drogę na tej ścianie – centralnym jej fragmentem – Inwazję Sardynek (V+, 1500m).

 

Pozostałe doliny 

Zarówno na pónoc jak i na połdunie od doliny Tawa rozciągają się poteżne doliny lodowcowe, w których można znaleźć takie ściany jak już słynna Mahindra, czy też Window peak. Duża część z nich ma po jednym wejściu, zwykle granią, zaś okalające nią potężne ściany wciąż są dziewicze. 

 

Generalnie ilość wspinania w dolinie Miyar jest gigantyczna i celów do wypraw powinno wystarczyć nawet wymagającym ekipom na długie lata.

scary river dream v3 resize

                                                               dome peak inwazja sardynek 2012 resize

 

 Powrót

Z racji różnych sytuacji jakie mogą się pojawić w trakcie tych kilku tygodni, które będziecie spędzać w dolinie, wasze plany powrotne mogą się mocno rozjechać.  Zakładam, że komunikacji ze światem zewnętrznym nie macie - jest kilka wyjść z takiej sytuacj (konieczne zniesienie bagaży). 
Wykorzystujecie konie, które zwykle schodzą, po dojściu z trekkersami do ostatniej bazy – wtedy można wynegocjować dobrą cenę na zwiezienie naszych bagaży.
Ktoś z zespołu może się spakować i zejść w ciągu jednego dnia na dół i zacząć wszystko organizować.

Można też samemu spróbować znieść to wszystko - w zalezności ile tego macie. 


W kwestii powrotu – to z końmi, w ciągu jednego dnia nie ma problemów z zejściem.  Nocleg u zaprzyjaźnionej rodziny i rano pakujemy się do powrotu.
Reszta jak po sznurku – jeep do Manali, w dalej już Delhi i powrót porannym samolotem do kraju.
Bądźcie przygotowani na sytuację, że do wejścia na terminal lotniskowy będzie konieczne posiadanie wydrukowanego biletu powrotnego. Wejścia do terminala strzegą żołnierze, którzy to sprawdzają. Dodatkowo dużym problemem może być brak możliwości wejścia na terminal wcześniej niż 6h przed planowanym odlotem.

 
Podziekowania

Naszemu Klubowi Wysokogórskiemu, za to że jest :)
Sklepowi E-moko za użyczenie nam solidnego namiotu bazowego na nasz wyjazd.
Fundacji Anny Pasek za użyczenie nam GPS'a dzięki któremu wróciliśmy bezpiecznie do namiotu :)

Uczestncy wyprawy 
Jedziemy Kupą, Wieziemy Wódę i Próbujemy Coś Załoić Extrem Expedition 2012


Joanna i Barłomiej Klimas (KW Kraków)

Ilona Gawęda (KW Kraków)

Izabela Czaplicka (KW Bielsko Biała)

Magda Drózd-Ryś i Adam Ryś (KW Kraków)

 

Przydatne linki:

AAJ - Dome peak - droga Lopez-Pfaff Direct

Rosyjska droga na Mahindrę 

Relacja Gerhard Schaar - polecam

Relacja Michała Apollo i Marka Żołądka

Artykuł z Alpinista

Planet mountain

Relacja Dawida Kaszlikowskiego

Relacja Igora Kollera

 

Widok z Dome Peak

 

 

 
 
contentmap_plugin