Tekst i zdjęcia Paweł Koczur
Bułgaria i Rumunia, dwa górskie kraje położone „na progu” Bałkanów, coraz częściej zostają obierane jako cel wyjazdów wspinaczkowych. W poniższym artykule, w dwóch jego częściach, pragnę Was zaprosić do odwiedzenia pięknych miejsc wspinaczkowych w obu Krajach.
Rumunia i Bułgaria mają do zaoferowania wiele fantastycznych rejonów wspinaczkowych, a przy tym wyjazd nie zniszczy nas finansowo. Po pierwsze dlatego, że nie są to odległe kraje, a po drugie dlatego, że ceny w sklepach i na stacjach paliwowych są zbliżone, a niejednokrotnie niższe niż w Polsce. Dojazd samochodem do tych dwóch krajów, ani nie jest kłopotliwy ani kosztowny. Po drodze lub w chwili odpoczynku można i nawet trzeba coś zwiedzić. A zwiedzania jest bardzo dużo. Oba kraje, chociaż różne - w obrębie kultury europejskiej, mają podobną i bardzo bogatą historię i kulturę. Szczególnie Bułgaria, z lekką naleciałością orientalną, jest dla mnie fascynującym krajem. Warto odwiedzić starówki miast. W Rumunii znaczna część owych starówek została rozebrana, a na ich miejsce powstały ohydne blokowiska. Jak można się domyśleć, autorem tego dzieła był Ceausescu. Na szczęście ocalało kilka starówek z pod jego ręki. Warto też zwrócić uwagę na pałace królów Cygańskich. Robią one wrażenie tandetnymi ozdobami i przepychem. Bułgarskie miasta są lepiej zachowane od Rumuńskich, chociaż Sofia nie ma jakiejś spektakularnej starówki. Zagmatwana i dłuższa od polskiej historia obu krajów, pozostawiła po sobie pamiątki, które znajdziemy prawie na każdym kroku. Nie będę się tu rozpisywał na temat atrakcji turystycznych. Wystarczy internet. W wielu miejscach można spać na dziko, nawet w parkach narodowych, pod warunkiem zachowywania dyskrecji. Nikt nikomu nie robi trudności. Jest to nawet ogólnie przyjęty sposób spędzania wolnych dni. Ludzie są bardzo życzliwie nastawieni i w razie kłopotów chętnie nam pomogą. Dlatego właśnie moje wspomnienia z wyjazdów do tych dwóch krajów są jednoznacznie pozytywne. Zapraszam do lektury.
Dojazd z Krakowa do Bułgarii (Rumunii) nie jest problemem. Słowacja, Węgry. Do wyboru są niezliczone możliwości. Albo przez Koszyce i Oradeę (Orada), albo przez Budapeszt, Szegedyn, Arad. Ta druga możliwość jest bardziej korzystna, jeśli celem będzie np. Baile Herculane. Zawsze można, niejako po drodze, odwiedzić rejony na Słowacji lub Węgrzech lub, jeśli jedziemy z dziećmi, zatrzymać się na termalnych kąpieliskach. Granicę Bułgarii i Rumunii przekraczamy na dowód. Trzeba pamiętać, że jest kontrola graniczna. Oba kraje wymagają kupienia winiet. Najlepiej to zrobić na najbliższej stacji z paliwem.
Skały Piatra Craiului
Rumuńskie Karpaty stanową około 30% powierzchni całego kraju i niestety, jak na taki górski potencjał, wspinania w Rumunii nie jest za wiele. Chyba, najbardziej znanym rejonem Rumuni to Cheile Turzii. Pod względem atrakcyjności nie ustępuje mu Baile Herculane, gdzie kilka lat temu odbywał się festiwal Petzla. Są też inne miejscówki. Niedaleko Cheile Turzii jest fajny sportowy rejon Rimetea, a w okolicach samego Cheile Turzii podobno są inne wąwozy, w których są lub powstają nowe drogi. Niestety zabrakło mi czasu i tam już nie dotarłem. Może uda mi się wrócić. Trochę dalej na południowy zachód od Cheile Turzii, blisko miejscowości Targu Jiu jest kolejny wąwóz wspinaczkowy Cheile Sohodolului. Górskim wspinaniem możemy się cieszyć na potężnych ścianach Gór Buczegów (Munti Bucegi). Jest jeszcze perełka górska, która dla mnie stanowi wyzwanie i jest swojego rodzaju terra incognita. Piszę o Piatra Craiului. Byłem tam kilka lat temu i to, co zobaczyłem zapadło mi w pamięci. Wspinanie na które tam trafiłem było w wąwozie Zarnesti i nie było ono porywające. Zachodnie ściany Piatra, to jeden potężny amfiteatr skalny. Nie wiem czy można się tam wspinać, ale jak do tej pory nie trafiłem na żadne opracowanie. Jest tam park narodowy, co może być kluczem do zagadki. Na koniec, wspomnę o jeszcze jednej miejscówce, może nie wspinaczkowej ale mogącej stanowić mekkę dla grotołazów. Jest to Padisz (Padiş) w górach Apuszeni. Padisz to wapienny płaskowyż „podziurawiony” systemem jaskiń i ponorów. Na płaskowyż prowadzi droga z miejscowości Boga. Na polanie niedaleko Cabany Padisz jest pole namiotowe. Za darmo, ot – gościnność rumuńska... Wspominam o nim dlatego, że ten teren mnie zauroczył. Nie jestem grotołazem, ale sobie też nie odpuściłem. Wlazłem do jednej z jaskiń. Poza tym, przez wiele jaskiń i ponorów prowadzą szlaki turystyczne. Warto ten teren odwiedzić nawet krajoznawczo. W Rumunii spotkałem się tyko z wspinaniem w wapieniu. Niestety w większości przypadków wspinanie nie porywa. Skały często przypominają nasze dolinki. Na klasykach, szczególnie tych sportowych, jest ślisko. Drogi wielowyciągowe (trzeba przyznać bardzo ładne) wycenione są wg skali rosyjskiej. Czytając przewodnik można sobie zaplanować wspinanie na 5B... a na miejscu cieszy zrobione 3B... Sportowe drogi są już wycenione w skali francuskiej. Obicie nas nie zaskoczy. Jest bezpiecznie. Klasyczne drogi są „zaopatrzone” w stałe i stare haki. Pytaliśmy w Salvamont, czy one aby są bezpieczne? Podobno tak. Bo jak do tej pory nie było żadnego wypadku... Powiem szczerze – z tatrzańską rezerwą, ale czułem się bezpiecznie.
Chelie Thurzii
Opis rejonów i mapa:
Rumunia
- Cheile Turzii i Rimetea.
Obydwa rejony znajdują się około 650 km z Krakowa koło miejscowości Turda.
Rejon Cheile Turzii i Rimetea
Cheile Turzii.
Wspinanie w Cheile, fot. Andrzej Mirek
Jest to potężny wąwóz skalny położony koło miejscowości Turda. Znajdziemy tam duży wybór dróg wspinaczkowych w przedziale od 4 do 9. U wlotu doliny od strony południowej jest mały prywatny kemping. Ceny na nim nie są wygórowane, a im dłużej się tam zostaje, tym właściciel mniej liczy za noc i jeszcze czujką częstuje! Oj, dobry to bimber! Nie jednemu pokrzyżował plany na następny dzień... Niedaleko kempingu jest kilka budek, w których można coś zjeść i popróbować miejscowego piwa. Ceny też nie są wygórowane, ale jakość pozostawia sporo do życzenia. Do wejścia do wąwozu jest tylko parę minut. Wejście jest płatne, chyba 2 leje. Co ciekawe, są ustawione automaty, w których kupuje się bilety. Vis a vis kempingu jest chatka Salvamont. Warto się tam udać. Panowie którzy dyżurują chętnie pomogą, inaczej ciężko nam będzie się rozeznać w topografii, bo wcale to nie jest oczywiste. Wąwóz jest rozległy, nie ma żadnych oznakowań a drogi nie są podpisane. Niektóre z nich zaczynają się z dna doliny, ale na przykład po drugiej stronie potoku. Inne z kolei wymagają znalezienia dojścia wąską nie oznakowaną ścieżką przez krzon. O problemach topograficznych świadczy, że dopiero w czwartym dniu wspinania i po długim chaszczowaniu znaleźliśmy Węgierską Grotę. Wspaniałe deszczo- i upało-odporne miejsce, z łatwymi drogami prowadzonymi po dachu jaskini. Cud! Oczywiście jest kilka sektorów dostępnych ze szlaku, niestety są one oblegane, a przez to całkiem fajnie wyślizgane. Wspinanie na nich to jakby przeniesienie z Bolecho. Te same formacje i ten sam wyślizg. Ta część Cheile mi zupełnie nie pasowała. Nie jestem zwolennikiem dolinkowego wyślizgu, a tym bardziej oddalonego o 600 km od Krakowa. Sektory położone wyżej obfitowały w ładniejsze wspinanie, a przede wszystkim wspaniałe widoki.
Moja ocena Cheile Turzi? Piękne wielowyciągowe klasyki i słabe wspinanie sportowe. Napisałem już wcześniej, że drogi klasyczne są wycenione w skali rosyjskiej. Skala ta nic mam nie powie o napotkanych trudnościach. Np. na drodze 4A możemy mieć trudności 7+ (w skrócie, skala rosyjska to wycena powagi drogi, a nie jej technicznych trudności). Pójście na wycenę wymaga od zespołu zapasu możliwości technicznych, dlatego właśnie najpierw polecam złożyć wizytę w Salvamont. Cheile Turzii na pewno nie nadaje się na pełnię lata, tym bardziej, że Rumuńskie Karpaty nie grzeszą suchym klimatem, a większość opadów przypada na lipiec. Optymalnym terminem jest wiosna lub jesień. Podobno wspinają się tam również w zimie, ale chyba to już ekstrema. Jakby się ktoś wybierał to chętnie użyczę przewodnik. Obecnie jest on nie do dostania.
Po zakończeniu wspinania. Fot Andrzej Mirek
Rimetea.
Rimetea, droga dojściowa do skał
Jest to mała Szeklerska wioska położona u stóp niewielkiego masywu skalnego Piatra Sceuiului. Wioska nie stanowi atrakcji, kilka sklepów i kościół. My akurat mieliśmy „szczęście” i trafiliśmy na festiwal szeklerskiego rocka. Ogólnie była to „niezła jazda”, bo metal wykonywany po węgiersku z niesamowitym natężeniem dźwięku, pozostawił niezatarte wspomnienia. Dla nieco starszych wspomnę, że nie miało to nic wspólnego z Omegą i ich szlagierem Gyöngyhajú lány. Wspinanie znajdziemy po około półgodzinnym podejściu od centrum wioski, w kierunku widocznego grzebienia skał. Zaznaczona na mapach placówka Salvamont nie istnieje. Jest tam tylko działka. Sam masyw skał wyrastających z pięknych łąk i piarżysk jest niesamowicie malowniczy i warty odwiedzenia. Powspinamy się tam w pięknie urzeźbionej skale, lecz na krótkich drogach. Nie spotkamy tam wspinania wielowyciągowego, chociaż jest jedna wytyczona droga, która „spina” swoim przebiegiem poszczególne skały. Nie ma ona jednak charakteru ścianowego. Drogi są kompletnie i dobrze obite, o wyborze trudności dla każdego: od 4 do 10-tek. Większość skał ma wystawę południową i południowo-zachodnią. Dlatego nie polecam tam lata. Za to na pewno warto pojechać tam jesienią lub wiosną. Jeśli ktoś dysponuje samochodem z nieco wyższym zawieszeniem, może pokusić się o wjazd w drogę gruntową w kierunku góry. Tam można zabiwakować. Jest to ogólnie przyjęte, ale nie ma wody.
Skały w centralnej części masywu
Topo jest dostępne pod adresem:
https://www.climbromania.com/EnMasiv.aspx?ID_Masiv=160
Teren jest łatwy topograficznie, a drogi są podpisane. Spis mikrorejonów podany na stronie i ponumerowany od 1 do 10 odpowiada układowi topograficznemu skał od lewej strony. Część rejonu, i to w jego centrum, uległa osunięciu. Pod ścianami leżą potężne, połamane płyty skalne. Robi to wrażenie. Nie sprawdzałem czy zostały tam jeszcze ringi.
Osuwisko w centralnej części masywu.
Pytanie, czy warto tam pojechać? Wg mnie zdecydowanie warto. Jest to najładniejszy skałkowy rejon Rumunii jaki odwiedziłem. Oferuje on wspinanie w formacjach krasowych jakie spotykamy np. w Chorwacji. Poza tym, leży on niedaleko Cheile Thurzii (ok. 20km), więc o „wtopę” trudno. W każdej chwili można zmienić rejon.
2. Baile Herculane i Cheile Sohodolului.
Są one oddalone od siebie o około 80 km. Z Krakowa dotrzemy do nich po pokonaniu ok. 800 km, przez Budapeszt i Segedyn.
Rejon Baile Herculane
Baile Herculane
Figura Herkulesa w centrum miasteczka
Baile Herculane chyba nikomu nie muszę zachwalać - i wspinanie, i miasteczko warte jest odwiedzenia. Jeśli ktoś jeszcze tam nie był, to zdecydowanie polecam. Miejsce ulokowane jest w dolinie rzeki Cerna, na zachodnich krańcach Południowych Karpat, niedaleko Żelaznej Bramy. Miejscowość za czasów „Nieboszczki Austrii” była bardzo znanym kurortem. Pozostało po tamtych czasach wiele zabytków, które są obecnie w stanie katastrofalnym. Na szczęście znaczna cześć z nich jest remontowana. W samym centrum miasteczka, w dolinie rzeki, są źródła siarkowe. Niektóre płatne, niektóre nie. Szczególnie polecam te darmowe, gdzie po wspinie można wygrzać zmęczone gnaty. Rejony wspinaczkowe zaczynają się już nieco powyżej miejscowości. Zaraz za centrum, przy informacji turystycznej jest parking. Stamtąd po krótkim podejściu docieramy do pierwszych sektorów. Ciągną one się dalej wzdłuż doliny, aż do kempingu, czyli około 15 km od miasteczka w górę rzeki.
Park w Balie Herculane
Ceny na kempingu były dla mnie miłym zaskoczeniem. Za osobę płaciliśmy po 5lei J. Ale nie ma nic za darmo – brak wygód i bieżącej wody. Po co to komu? Można się przecież umyć w rzece, a wodę do gotowania bierze się ze źródełka. Namiary na kemping znajdziemy tu:
https://goo.gl/maps/ZNfnNGsJa5mu2v7x6
Baile Herculane oferuje bardzo duży wybór dróg sportowych. Każdy znajdzie coś dla siebie w zakresie trudności od 5. Drogi w większości są ładne, chociaż czasami wymagające. W tych rejonach, w których ja byłem, spotkałem ciągowe wspinanie, do 35 m wysokości. Charakter skały nieco przypominał naszą Północna Jurę. Niestety trafiłem na trochę botanicznych „odrzutów”, po których nikt chyba nie łazi. Czasami ciężko znaleźć drogi, które są gdzieś pochowane w bujnym krzonie. Ktoś mi mówił o wyślizgu, że tam niby jest. Cóż, w porównaniu z Dolinkami, wyślizgu to ja tam nie znalazłem, ale może źle szukałem. Większość rejonów ma nasłonecznione wystawy.
Ogólne wrażenie, które mi pozostało po wizycie w Baile Herculane jest bardzo pozytywne. Polecam miejscówkę i ze względu na fajne wspinanie, ale też i na niesamowity charakter miasteczka oraz okolicy. Znajdziemy tam przepiękne krajobrazy, dużo zwiedzania i tanie wino.
Topo dostępne na stronie climbromania.com
Jest wydanie papierowe, ale na miejscu nie można go dostać. To nie jest problem. Wielu lokalnych wspinaczy użyczy nam go do wglądu.
Cheile Sohodolului
Lustrowanie trudności
Podczas ubiegłorocznego wyjazdu do Rumunii odwiedziłem jeszcze jeden rejon. Był to wąwóz Cheile Sohodolului, niedaleko miejscowości Targu Jiu. Jest on położony na południowych krańcach Małego Retezatu, w Karpatach Południowych, około 90 km od Baile Herculane. Przez wąwóz, wzdłuż rzeki wiedzie droga. Na jej poboczach jest kilka fajnych lecz niewielkich miejsc biwakowych. Wąwóz jest przepiękny, ale wspinanie już nie za bardzo. Charakterem bardzo przypomina Dolinki Podkrakowskie. Może nie ma takiego wyślizgu, ale to nie to czego szukam 700 km od Jury. Nie urobiłem tam nic specjalnego. Zapewne moje negatywne odczucie wzięło się ze z ogólnego zmęczenia maratonem wspinaczkowym i wielu znajdzie tam coś dla siebie. Mnie jednak wspinanie tam nie przypadło do gustu.
Topo:
https://www.climbromania.com/EnMasiv.aspx?ID_Masiv=147#ShowImage
Wąwóz Cheile Sohodolului