- Kategoria: Tatry
Prawie Tytanowa pułapka
Cjanek dał znać, że może się wybrać na weekend w Tatry. Z Sanoka jest dość daleko, a kolega dysponuje ograniczoną ilością czasu, więc głupio by mi było umówić się na wspinanie, które może nie wyjść. Wieść gminna niosła, że w Jaworowej jest lód, ale to długa wycieczka i spora szansa na zaliczenie wycofu. Siedziałem więc przez tydzień i rozkminiałem gdzie moglibyśmy pojechać. W końcu zaproponowałem Jaworową i Tytanową Pułapkę. Potem już był standard: spanie pod pocztą w Jaworzynie, wyjście w środku nocy, podejście po betonach i... jest dużo lodu!
Dzień jak codzień w Jaworowej
Tytanowa pułapka jest lodospadem, który wylewa się niezwykle rzadko. Ostrzyłem na niego dziaby właściwie odkąd zacząłem ogarniać lodospady w Tatrach. W ciągu kilku lat kiedy odwiedzałem Dolinę Jaworową, sezon 2016 był jedynym kiedy widziałem tam w miarę sensowne warunki.
Jak Tytanowa Pułapka wyglądała czasami
Nazwa, wycena i opisy które można znaleźć w sieci mogą onieśmielać: niezwykle trudna droga bez możliwości wycofu. Po części te opisy są prawdziwe - drogi nie należy lekceważyć, gdyż nie jest to lekki spacer w stylu wspinaczek na Buli pod Bandziochem. Tytanowa pułapka znajduje się w dolinie, która jest stosunkowo rzadko wybieranym celem zimowym, asekuracja w kilku miejscach jest wymagająca, a wspinanie czujne. Po naszej wizycie okazało się jednak, że jest to w rzeczywistości wspaniała droga w pięknej scenerii i może stać się celem wielu cierpliwych zespołów.
Tytanowa Pułapka w dniu naszego przejścia
Opis opieram na własnym doświadczeniu. Moim partnerem podczas wspinaczki był Marcin "Cjanek" Pudło, a nasze przejście w opisywanym wariancie miało miejsce 2 kwietnia 2016. Nie podejmuję się wyceny poszczególnych wyciągów (poza sugestią w jednym miejscu), bo w większości nie jest to ani wspinanie czysto lodowe, ani czysto skalne. Ponadto warunki lodowe na drodze mogą być tak różne, że wyceny po prostu nie mają sensu.
Droga wiedzie systemem zacięć i kominów na lewo od bardzo znanego Bratysławskiego Lodospadu. Właściwie już z dna doliny widać jakie warunki tam panują.
Umiejscowienie początku pierwszego wyciągu jest oczywiście zależne od tego jak dużo śniegu jest nasypane pod drogą. My podeszliśmy dość wysoko i założyliśmy stanowisko ze śrub w przyzwoitym lodzie. Wspinaczka dalej wiedzie przez kilka progów, z których ostatni jest najtrudniejszy. Podczas naszego przejścia wspinaliśmy się w fajnym lodzie, momentami nieco cienkim. Stanowisko z pętli na blokach znajduje się na początku rynny zalanej lodem.
Pierwszy wyciąg
Drugi wyciąg to wspinanie w owej rynnie, która doprowadza nas pod niewysoki próg lodowy. Po sforsowaniu tego progu jeszcze kilkanaście metrów po płycie pokrytej lodem do stanowiska z haków.
Drugi wyciąg
Końcówka drugiego wyciągu
Trzeci wyciąg może mieć kilka wariantów w zależności od tego jakie są warunki. Najbardziej efektowne byłoby przejście po lodowej polewce na prawo od stanowiska, jednak podczas naszego przejścia wyglądała ona nieco zbyt mizernie. Dlatego poszliśmy do zacięcia znajdującego się na lewo od stanowiska. Zacięcie ma raptem kilka metrów, ale wspinanie może tam być całkiem zajmujące. W naszym przypadku wynikało to z faktu, że skała była pokryta lodowymi polewkami: za słabymi żeby wkręcić śrubę, ale jednocześnie zakrywającymi rysy nadające się do osadzenia kości. Z zacięcia wychodzi się do niewielkiego kuluaru, którym łatwo do stanowiska z haków po prawej.
Start w trudności trzeciego wyciągu (fot. Cjanek)
Końcówka trzeciego wyciągu
Czwarty wyciąg to wspinanie w kominie i dalej w zacięciu, konkretnie po ich lewej ścianie, która jest zalana lodem. Z zacięcia wychodzi się do małego kociołka zamkniętego kilkunastometrowym progiem. Po tym wyciągu nie udało nam się znaleźć stałego stanowiska. Podczas drogi do góry udało nam się tam utkać w rysach kilka słabych kostek, które nie budziły naszego zaufania. Podczas zjazdów zarzuciliśmy repa za podstawę lodowej kolumny, ale konsystencja lodu sprawiała, że zjazd był z kategorii: zjeżdżaj delikatnie i nie podskakuj za bardzo.
Czwarty wyciąg
Piąty wyciąg określa trudności całej drogi. Należało by go przejść po kolumnie lodowej spadającej wprost do kociołka ze stanowiskiem. Przy takim wariancie wycena prawdopodobnie sięgnęła by stopnia WI6. Niestety podczas naszej wizyty kolumna wyglądała zbyt wątło, abyśmy odważyli się ją zaatakować. W zamian za to poszliśmy w kładący się teren na lewo od stanowiska. Wspinanie tam miało już charakter mikstowy. Po skończeniu tego wyciągu znaleźliśmy stanowisko z repa.
Najfajniej byłoby przejść po tej kolumnie
Jednak jej wątłość nieco nas onieśmieliła
Dlatego uciekliśmy w mikst po lewej (tutaj zdjęcie po zjeździe)
Końcówka piątego wyciągu
Po wyjściu kilka metrów do góry okazało się, że dalej jest już żleb, którym można przejść do Bratysławskiego Lodu. Uznaliśmy jednak, że kopanie w sypkim śniegu nie ma sensu i postanowiliśmy zjechać drogą wspinaczki. Wszystkie stanowiska zjazdowe, poza tym na kolumnie lodowej, były przez nas wykorzystane również podczas wspinania i nie budziły wątpliwości.
Podsumowując: wariant przez nas zrobiony oferuje bardzo ładne wspinanie w pięknej scenerii. Dzięki temu uważam tą wspinaczkę za jedną z piękniejszych w Tatrach. Przypuszczam że gdyby udało nam się przejść kluczową kolumnę, droga zdecydowanie byłaby najpiękniejszą z tych które robiłem zimą. Niestety na odpowiednie warunki trzeba będzie jeszcze poczekać...