banner SWW

Stanowisko z ucha skalnego - opis wypadku

Poważne wypadki wspinaczkowe zdarzają się nie tylko w górach. Tym razem świadkiem poważnego zdarzenia była nasza jurajska Sokolica. Zapraszamy do lektury opisu wypadku Dawida: o złotej zasadzie dublowania punktów stanowiskowych i potrzebie noszenia kasku także w skałach. Jak autor w podsumowaniu stwierdza: "najlepiej uczyć się na błędach, w szczególności na cudzych (...)" - do czego szczerze zachęcamy. 

 

05wspinanie tradowe ucho skalne

 

"Długo się zastanawiałem czy warto pisać o tym co mnie spotkało w ubiegłym roku, ponieważ nie ma się czym chwalić, jednak będąc w kwietniu w klubie jeden z kolegów słusznie zauważył, że warto to opowiedzieć, żeby przestrzec innych przed popełnieniem podobnych błędów.

Mianowicie na początku czerwca ubiegłego roku wspinałem się z koleżanką na Sokolicy w Dolinie Będkowskiej, wszystko szło super, tego dnia zrobiliśmy drogę „Lot na Brandysa” i „Ostopowski do grotki”, jednak na koniec chcieliśmy zrobić drogę „Supermeni” + „Sztolnia supermenów”, ponieważ jest to bardzo nietypowa droga, takie połączenie wspinaczki skałkowej i jaskiniowej, obydwie drogi są tradowe, pierwszy wyciąg jest V, natomiast drugi, który przechodzi przez sztolnie jest III. Ja jak dotąd drogi tradowe robiłem maks IV, ponieważ nie chciałem ryzykować lotu, tutaj poszedłem jako pierwszy, jaki byłem szczęśliwy jak mi się udało przejść pierwszy wyciąg bez żadnego odpadnięcia. Jak dotąd po przejściu drogi tradowej zawsze było stanowisko z łańcucha lub można było skorzystać z sąsiedniego, w tym wypadku czekała na mnie pętla przełożona przez dość grube ucho skalne, pamiętałem że należy założyć swoją ponieważ nie wolno ufać temu co jest pozostawione w skale, jednak całkowicie nie pomyślałem o tym, że takie stanowisko musi być zbudowane minimum z dwóch punktów i to był mój ogromny błąd. Duży wpływ na to miało to, że po prostu po dotarciu do miejsca gdzie należało założyć stanowisko nie miałem już żadnej taśmy, ponieważ wszystkie wykorzystałem po drodze, jedynie co to miałem w kieszeni dwie dłuższe pętle z repsznura, które mogłem wykorzystać, żeby lepiej zabezpieczyć to stanowisko, jednak ku mojemu nieszczęściu tego nie zrobiłem.

Z pod wejścia do sztolni asekurowałem koleżankę, która do mnie dotarła, wpięła się do tego stanowiska, wymieniliśmy się sprzętem i poszła dalej do sztolni, a ja ją dalej asekurowałem. Wiedzieliśmy, że tam może być duży problem z komunikacją więc umówiliśmy się, że jak dotrze do górnego stanowiska to 3 szarpnięciami liny da mi znak, że wpięła do niego swoje auto. Jak poczułem te szarpnięcia to przestałem ją asekurować i krzyknąłem do sztolni, że może wybierać linę, nie dostałem jednak odpowiedzi, więc zawisłem w stanowisku (jak dotąd nie trzeba było tego robić, ponieważ przed wejściem do sztolni jest tak jakby tak półka skalna, na której nawet można usiąść) i ponownie krzyknąłem, że może wybierać linę, pamiętam że później obserwowałem linę, czy ta się przesuwa do góry, a następnie to nic nie pamiętam, ponieważ ucho skalne, do którego byłem wpięty pękło, a ja poleciałem ok. 15 metrów na dół i obudziłem się cztery dni później w szpitalu, prawdopodobnie chciałem tam jeszcze zrobić zdjęcie, ponieważ mój rozbity aparat znaleziono później w krzakach. Koleżanka długo nie wiedziała co się stało, dopiero jak się skapnęła, że coś jest nie tak to zeszła na dół i znalazła mnie leżącego już na dole w krzakach, podobno byłem przytomny, ale ja z tego nic nie pamiętam, cóż może to i dobrze.

To wszystko  skończyło się na złamanym kręgosłupie piersiowym, złamanej miednicy, podwichniętym kręgosłupie szyjnym, złamanych żebrach, mostku, a nawet nos miałem złamany, cóż upadek był na granicy przeżywalności, ale i tak w tym dużym nieszczęściu miałem ogromne szczęście, że mimo złamania kręgosłupa rdzeń kręgowy nie był przerwany, szczerze powiedziawszy nie chcę sobie tego nawet wyobrażać, co się mogło gorszego stać. Jeszcze gorszym scenariuszem byłaby sytuacja kiedy skała pękła by wtedy kiedy byliśmy razem wpięci z koleżanką do niej, wtedy polecielibyśmy razem, nawet jeśli byśmy to przeżyli to na dole nie było już żywej duszy i zapewne leżelibyśmy tam do następnego dnia, co zapewne miałoby tragiczne skutki.

Drugą sprawą to jest kask. Ja zawsze wspinałem się w kasku, ponieważ uważałem, że jest on niezbędny, wiele razy widziałem spadające z góry karabinki, ekspresy, czy kamienie wielkości pieści, zawsze twierdziłem, że kask powinno się mieć zawsze, szczególnie wbrew pozorom powinien go mieć asekurujący, ponieważ jeżeli jemu coś się stanie to jest duże prawdopodobieństwo, że wspinającemu również. Kiedyś miałem taki przypadek, że wspinałem się z koleżanką, po przejściu drogi koleżanka opuszczała mnie na dół, ja zaczepiłem o skałę, w której kawałek skały zaczął się ruszać, tuż nad głową koleżanki, która cały czas miała założony kask, jednak wtedy akurat zdjęła, ponieważ było jej w nim za gorąco, na szczęście ten kawałek skały nie spadł na dół, łatwo sobie wyobrazić co by się stało gdyby koleżanka oberwała tą skałą i puściła by linę, jeden kamień, a byłyby dwie ofiary. Tak samo podczas tej pechowej wspinaczki, wtedy pierwszy raz przeszło mi przez myśl, żeby ściągnąć kask, bo będzie z nim nie wygodnie się wspinać w sztolni, na całe szczęście tego nie zrobiłem, bo gdybym wtedy nie miał kasku, to za pewne teraz tutaj tego bym nie pisał, po prostu kask uratował mi życie.

Miesiąc spędziłem w szpitalu i przeszedłem 3 operacje, a przez 3 miesiące nie wolno mi było chodzić. Po tym wypadku mówiono mi, że minimum 18 miesięcy zajmie mi powrót do sprawności, jednak dzięki swojej determinacji w miarę szybko wróciłem do formy, po 7 miesiącach od wypadku znowu zacząłem chodzić po górach, a po 8 jeździć na nartach, natomiast w kwietniu, czyli po 10 miesiącach zacząłem się znowu wspinać. Jedynie co to czeka mnie jeszcze operacja wyciągnięcia śrub, które mi założyli, jednak to już najmniejszy problem, na szczęście najgorsze już za mną, choć tego co przeżyłem po wypadku to nie życzę najgorszemu wrogowi.

Cóż mam nadzieję, że ktoś wyciągnie z tego wnioski, jak to się mówi, najlepiej uczyć się na błędach, w szczególności na cudzych, w tym przypadku na moich.

Pozdrawiam

Dawid"

 

Zdjęcie w tekście: punkt z ucha skalnego w wapieniu. Fot. wspinanie.pl.