banner SWW

Slajdowisko z wyprawy na Denali - podsumowanie

W maju 2015 r, ekipa pod przewodnictwem Iwony zdobyła Mt. McKinley. Oto pełny skład wyprawy:

  • Iwona Kik - kierownik wyprawy,
  • Wojciech Gaudnik,
  • Wojciech Kafel,
  • Marcin Kik.

Spotkanie było prowadzone przez Iwonę i Marcina.

 

W małym ciele wielki duch.

Tylko tyle i aż tyle o występie Iwony. Werwa, entuzjazm i rysujące się na twarzy emocje. Ta twarz, te zdjęcia - jeszcze nigdy nie byłem tak blisko Denali :) Emocje równoważył Marcin w zabawny sposób komentując pewne wydarzenia z podróży. Jeszcze raz dzięki za występ!

I ja chyba wiem skąd wzięła się ta energia :) Iwona mówiła o lekkim stresie przed występem ale widocznie kiedy salę zapełniło koleżeństwo z KW to pojawiła się mobilizacja. Pełna sala wygląda pięknie, dziękuję wszystkim za udział!

A było tak…

Formalności załatwione. Plecaki spakowane. Zbiórka ekipy w Anchorage na Alasce. Marcin, pracujący w delegacji na morzu ma problem z przylotem z Oceanu Atlantyckiego. Dni się dłużą, a zapas na wypadek złej pogody maleje. Ostatecznie Marcin dociera z 7-dniowym opóźnieniem. Ekipa nie traci entuzjazmu i rusza w górę. Idą wolno ale konsekwentnie - zgodnie z planem. Na etapie ostatniego obozu przychodzi info o zbliżającym się załamaniu pogody. Nikt nie ma wątpliwości. Trzeba zrezygnować z jednego dnia restu i wykorzystać okno pogodowe na atak szczytowy. Dwunastego dnia działalności ekipa zdobywa szczyt Denali!

O Mount McKinley.

Od 2015 oficjalna nazwa góry to Denali. Góra znajduje się na 63 równoleżniku północnej półkuli, przez co ciśnienie na wierzchołku odpowiada ciśnieniu na wierzchołku ok 7000m gór położonych bliżej równika. W sezonie letnim panuje tam dzień polarny (białe noce) dzięki czemu czołówkę można zostawić w domu. Pozwala to także przeprowadzić atak szczytowy później, o godzinie 10 rano. Trzeba mieć jednak na uwadze, że w godzinach 21-6 następuje duży spadek temperatury.

Denali zraża warunkami pogodowymi. Jest mroźno i panuje mocny wiatr. Warunki zmieniają się w zależności od wysokości. Można to zaobserwować na mountain-forecast . Nasza ekipa w dniu ataku miała na szczycie wiatr ~50 km/h i temp odczuwalną ok -30. W ciągu nocy może spaść 1-1,5m śniegu.

Formalności.

  • limit 1 500 wspinaczy na sezon (czyli od 1 kwietnia do 1 sierpnia)
  • trzeba posiadać permit, wniosek składa się conajmniej 60 dni przed planowanym startem, 365 USD
  • rezerwacja terminu odprawy u rangersów (straż parku)
  • rezerwacja awionetki do Base Camp, 500 USD
  • wiza amerykańska

Nasza ekipa zaczęła załatwiać formalności w styczniu, wyprawa planowana była na maj. Wszystko było dopięte na ostatni guzik ale problemy z przylotem Marcina wystawiły na próbę elastyczność rangersów. Tym razem się udało :)

Najważniejsze żeby w trudnych momentach znaleźć motywację :)

Naszym hasłem początku stało się, że dobry start chuja wart… i to się sprawdziło ~Iwona

Logistyka.

Trasa. Najpierw samolotem do Anchorage, potem busem (kursowym lub na zamówienie) do Talkeetna, stamtąd awionetką do Base Camp.

Bagaże. Każda osoba z ekipy miała bagaż 35-40 kg (część szła na sanki, część na plecy). Tylko Wojtek miał cięższy ~45 kg. To mniej w porównaniu do innych grup, których plecaki ważyły ~50 kg. Jest to jednak bardzo istotna sprawa żeby maksymalnie odchudzić plecak. Warto wcześniej poszukać, jaki sprzęt będzie nam niezbędny a jaki możemy zostawić w domu. Drobny przykład to niepotrzebne czołówki, a inny to taki, że część drogi jest już ubezpieczona przez grupy komercyjne co też pozwala trochę zaoszczędzić.

A jakby ktoś leciał z Miami to Marcin ma dla Was poradę :)

Dobra wskazówka to jest nie pakować się najbardziej jak można. Czyli do butów np nie wrzucać kisielków, poniewać na lotnisku nie przepuścili mnie na odprawie (...) Musiałem przejść szczegółową kontrolę. ~Marcin

Okolica. W Anchorage jest wszystko czego potrzeba: hostel, sklepy spożywcze, sklepy ze sprzętem.

W Talkeetnie znajduje się bardzo dobra restauracja - Roadhouse. Śniadanie naszej ekipy mogło trwać nawet 3h :)

W Base Camp wita nas blondynka - baba z werwą, która wszystkim zarządza. Rejestruje przylot każdej ekipy i przydziala potrzebne rzeczy - gaz, paliwo itp. W razie potrzeby ma też jakieś zapasy jedzenia gdyby któraś grupa potrzebowała. Zajmuje się też kontaktem z przewoźnikiem.

A o czym myślał nasz zespół ? No cóż...

To co myśmy zrobili gdy wylądowaliśmy w Base Campie to pierwsza rzecz, wykopaliśmy depozyt i zakopaliśmy tam whisky - żeby była na powrót :) ~Iwona

Niby mała rzecz, ale Iwona wspominała, że w chwilach kryzysu to była ich motywacja - wrócimy i napijemy się 12-letniej whisky!

Know-how.

Każda grupa musi posiadać swoją nazwę. W ten sposób są identyfikowani przez rangersów i ta nazwa służy do oznaczenia depozytu

Każda ekipa dostaje zestawy tyczek bambusowych do oznaczenia zakopanego depozytu (można dostać, ile sobie kto życzy). Tyczki są dość długie ze względu na możliwy duży opad śniegu. W Base Camp dość mocno operuje słońce, więc zdarza się, że obsługa bazy przekopie nasz depozyt głębiej.

Wszystkie obozy znajdują się na lodowcu, występują szczeliny. W zasadzie każda ekipa, zanim rozbiła się w obozie, sondowała miejsce - czy nie rozbijają się na szczelinie. Nasza ekipa wykorzystywała miejsca poprzednich grup.

Piła śnieżna jest niezbędna na Denali. Po wycięciu cegieł śnieżnych można wybudować murki, które chronią przed wiatrem. Murki są też po prostu praktyczne - można osłonić sobie miejsce do gotowania.

Na Denali nie ma tragarzy, nie mają ich nawet grupy komercyjne. W Base Camp wybiera się sanki i one służą do transportu bagaży. Trzeba opracować technikę współpracy z sankami. I to nie jest łatwe :)

Na przykład Marcin strasznie przeklinał, kopał sanki (...) No bo schodzicie - one wam wjeżdżają w nogi, idziecie trawersem - one wam spierdalają za przeproszeniem, to jest wkurzające. (...) Bardzo ciężko było operować tymi sankami. ~Iwona

Każda ekipa dostaje przynajmniej jeden pojemnik CMC na nieczystości (kupę). No can, no climb - kubełek trzeba bez przerwy ze sobą nosić. Za nieposiadanie obowiązuje kara pieniężna. Na całej drodze do szczytu są trzy szczeliny, do których można wrzucać nieczystości. Z oddawaniem moczu łatwiej - miejsce trzeba było oznaczyć tyczką. W nocy zaleca się używanie butelki, nie poleca się wychodzić poza namiot, aby nie tracić ciepła.

Wyrzucanie nieczystości do szczeliny też stanowiło pewne wyzwanie :)

Niektórzy mieli schizy, że nie pójdą do tej szczeliny bo jak wpadną to wpadną w to wszystko co w tej szczelinie jest :) Jeden z uczestników naszej wyprawy ani raz nie poszedł do szczeliny bo powiedział, że on się psychicznie boi tam wpaść. ~Iwona

Droga.

Jak 90% osób tam działających, ekipa wybrała West Buttress. Z Base Camp do pierwszego obozu ~10km żmudnej drogi. Sanki zostają w obozie IV czyli Basin Camp. Tu też zaczynają się poważne trudności. Po wyjściu z tego obozu trafiamy na ścianę 600 m, bardzo stroma, w końcowym odcinku ubezpieczona linami poręczowymi. Do ostatniego obozu idzie się już granią. Jest ciężko ale są na stałe zamontowane szable śnieżne do asekuracji.

Moim zdaniem grań była dużo cięższa. Każdy myślał, że już się wita z gąską a 3 h grani po prostu nas mentalnie zabiły. ~Marcin

Ja, jak zobaczyłam ten ostatni obóz i końcówkę grani, to mi łzy w oczach stanęły bo już po prostu miałam dość. ~Iwona

Atak szczytowy zaczyna bardzo długi trawers na Denali Pass. Tutaj najwięcej wypadków. Bardzo zbity śnieg, można się poślizgnąć i wpaść do szczeliny. Wg rangersów, jeśli ktoś tego odcinka nie jest w stanie zrobić w 4h to nie jest w stanie wejść na szczyt i powinien zawrócić. Nasza ekipa poradziła sobie w 3h. Ostatni odcinek to bardzo wąska grań, strasznie eksponowana. Bardzo silny wiatr. Ekipa po zdobyciu szczytu bardzo szybko zeszła niżej gdzie wiatr był już słabszy.

W dniu ataku szczytowego każdy musiał zmierzyć się ze swoim własnym kryzysem. Problemy były różne, ale ostatecznie ekipa stanęła na szczycie Denali! Sukces!

Schodząc do Base Campu myśleliśmy tylko o tym zakopanym whisky. To była nasza taka motywacja, nam się już totalnie nie chciało :) ~Iwona

Czynniki warunkujące powodzenie.

Najważniejsza jest pogoda - w dużym stopniu warunkuje powodzenie wyprawy. Bardzo ważna jest aklimatyzacja. Ekipa położyła na to bardzo duży nacisk - ślimacze tempo, dużo płynów, przenoszenie depozytu wyżej i schodzenie na nocleg niżej. Poza tym oczywiście kondycja i psychika.

Byłem pod wrażeniem profesjonalizmu z jakim ekipa podjęła walkę ze szczytem Alaski. Ale to nie przypadek, to doświadczenie. W przeszłości Iwona musiała zrezygnować ze szczytu Elbrusa ze względu na problemy z aklimatyzacją. Wiedziała, że tego błędu już nie popełni.

To była jakby moja pierwsza, większa góra. Ja wtedy zawróciłam na 5 tysiącach (...). Wszystkie błędy które można popełnić jak się nie jest doświadczonym to ja wtedy na Elbrusie popełniłam, więc tutaj wszystko robiłam inaczej. I tutaj, na 6 tysiącach, w dniu ataku szczytowego nie odczuwałam problemów z wysokością. Ten Elbrus był moją lekcją na przyszłość. ~Iwona

To tyle z mojej strony. Dodatkowe informacje możecie znaleźć w artykule przygotowanym przez ekipę O wyprawie na Mt. McKinley .