- Kategoria: Tatry
Lodospady? To nie tylko Cisówki w Dolinie Białej Wody.
Wielu miłośników wspinania w lodzie rozpoczyna swoją przygodę z tym sportem na drogach, które znajdują się w dolnej części Doliny Białej Wody. W weekendy lodospady te są mocno oblegane i często zdarza się, że trzeba stać w kolejce do wspinania. Kolejnym krokiem przeważnie bywa Kuluar Kurtyki w rejonie Moka lub Veverka w Dolinie Staroleśnej, które również są mocno uczęszczane. Warto jednak zdać sobie sprawę z faktu, że na tym wspinanie w lodzie w Tatrach się nie kończy. Chciałbym w tym artykule przedstawić kilka propozycji o różnym stopniu trudności. Drogi te znajdują się w dolinie, która leży w zasadzie tuż "za granią" od Białej Wody, a mianowicie w Dolinie Jaworowej. Trzy drogi, które opiszę poniżej znajdują się na Jaworowym Murze, a jedna w Dolinie Czarnej Jaworowej. Przedstawię je w kolejności rosnącej powagi.
Zaznaczyć jednak trzeba, że wspinanie w Jaworowej to już znacznie poważniejsza gra niż to co możemy spotkać na dole Białej Wody. Dolina ta jest długa i nie ma tam schroniska. Dzięki temu mało kto się tam zapuszcza, więc można poczuć spore odosobnienie. Skutkuje to również tym, że w razie draki wycof lub wezwanie pomocy może być problematyczne. Do tego należy dodać fakt iż zejścia z większości dróg nie należą do najłatwiejszych. Krótko mówiąc nie jest to miejsce w którym można rozpocząć przygodę ze wspinaniem zimowym, a raczej warto mieć przed wyjściem tam już kilka dróg w kapowniku.
Należy również zwrócić uwagę na fakt, że na te drogi można iść jedynie w przypadku bezpiecznej sytuacji śniegowej. Drogi te prowadzą żlebami, które zbierają duże ilości śniegu lub wymagają przejścia przez duże pola śnieżne. Jeśli jest lawiniasto, to ich przejście może być bardzo niebezpieczne.
Drogi te zrobiłem, więc opisy opieram na własnych obserwacjach. Jak to w przypadku dróg o charakterze lodowym, bardzo dużo zależy od aktualnych warunków i zastana rzeczywistość może być różna od tego co ja tu opiszę. Przy każdej drodze podaję trudności jakie odczułem, skład zespołu w którym drogę zrobiłem i datę przejścia.
Ale zanim przejdziemy do rzeczy, to dwa zdjęcia. Jaworowy Mur może wyglądać tak:
Jaworowy Mur bez śniegu, fot. Mikołaj Pudo
Albo tak:
Jaworowy Mur ze śniegiem, fot. Mikołaj Pudo
Niżnia Kapałkowa Ławka z Doliny Czarnej Jaworowej, WI3 400 metrów, Mikołaj Pudo, Ania Znosko, 2012.04.14, (Marekov ľad, WI5, Mikołaj Pudo, Marta Ziembla, 2014.03.22)
Jest to droga, która w charakterze chyba najbardziej przypomina to, co można spotkać na lodospadach na dole Białej Wody. Wspinanie jest dość krótkie, po przejściu głównych trudności można zjechać na dół. Są tylko dwie różnice: jest daleko od parkingu i wspinanie jest obciążone dużym zagrożeniem lawinowym. Żeby dostać się pod drogę należy przejść pół Doliny Jaworowej i pół Doliny Czarnej Jaworowej. Przy niekorzystnych warunkach śniegowych podejście pod drogę bez nart może być bardzo czasochłonne. Znad Czarnego Stawu Jaworowego należy skierować swoje kroki ku Dolinie Śnieżnej i zaraz pod jej pierwszym progiem skręcić ostro w prawo do głęboko wciętego żlebu.
Podejście pod żleb, fot. Mikołaj Pudo
Znajduje się tam lodospad, który zobaczymy dopiero jak będziemy pod tymże żlebem. Droga wiedzie przez kilka progów lodowych o trudnościach w porywach do WI3. Po przejściu pierwszego z nich należy iść w lewo do ścianki ograniczającej żleb, jest tam stanowisko.
Widok z pierwszego stanowiska w żlebie, fot. Mikołaj Pudo
Dla mocniejszych zespołów ciekawą propozycją będzie Marekov ľad. Jest to lodospad w lewej odnodze żlebu, którym do tej pory szliśmy. Można go przejść na dwa wyciągi: pierwszy za WI4, drugi za WI5. Stanowisko po pierwszym wyciągu należy sklecić samemu w lodzie, po drugim wyciągu można znaleźć haka w skałach powyżej lodu.
Marta Ziembla na pierwszym wyciąg Marekov Ladu, fot. Mikołaj Pudo
Łatwiejszą wersją jest próg znajdujący się w prawej (głównej) odnodze żlebu. Jego trudności to ponownie WI3. Po przejściu tego progu można zjechać na dół, albo kontynuować wycieczkę do przełęczy. Wiedzie do niej śnieżny żleb z kilkoma pomniejszymi progami zalanymi lodem. Z przełęczy najdogodniejsze zejście to wprost do Doliny Suchej Jaworowej i potem do Doliny Jaworowej.
Żabi Wierch Jaworowy, Pioniersky vláčik, WI3 350 metrów, Mikołaj Pudo, Chris Beck, Jacek Szarek, 2014.01.06
Ta droga znakomicie nadaje się do zapoznania ze specyfiką wspinania w Dolinie Jaworowej. Podejście jest relatywnie krótkie, wspinanie łatwe, ale za to zejście dość długie.
Po dojściu do mostku w środku doliny ukaże nam się wspaniały widok - potężny mur skalny ciągnący się od prawej do lewej. Jest to widok zapierający dech w piersiach, a wysokość ścian może być onieśmielająca. Ale nie lękajcie się wspinacze - nie idziecie tam (jeszcze)! Nasza droga znajduje się na pierwszej bambule z prawej strony. Aby podejść pod drogę należy trzymać się prawej strony strumyka i po ominięciu kosówek zacząć podejście do góry. Wspinanie można sobie wydłużyć o jeden krótki lodospad znajdujący się na progu w połowie podejścia. Przeważnie prawa nitka lodu jest nieco łatwiejsza (WI3), a lewa trudniejsza (WI4). Jeśli nie chcemy się rozdrabniać, to należy podejść pod ścianę skośnym żlebikiem przecinającym tenże próg w prawej jego części. Potem już łatwo polem śnieżnym pod start w drogę.
Początek drogi, fot. Mikołaj Pudo
Wspinanie zaczyna się lodospadem, który na początku jest trochę bardziej wymagający (WI3), ale wraz z wysokością jego nastromienie maleje. Po przejściu lodu wspinanie robi się już całkiem łatwe i w zasadzie można schować linę do plecaka. Jeśli ktoś nie gustuje w spacerach po śniegu, to mógłby właściwie zjechać już na dół, ale uważam że kontynuowanie wspinaczki jest bardzo kształcące jeśli chodzi o poznanie charakteru działalności górskiej w Dolinie Jaworowej. Należy iść "jak puszcza" do góry po śniegach i trawach. Nieco trudniejsze miejsce można jeszcze spotkać zaraz przed wejściem na grań, ale również nie powinno ono sprawić zbytnich problemów.
Grań zejściowa, fot. Mikołaj Pudo
Zejście może wyglądać tak:
Jacek Szarek i Chris Beck na Zielonym Wierchu Jaworowym, fot. Mikołaj Pudo
Albo tak:
Asia Klimas pod Zieloną Przełęczą, fot. Iza Czaplicka
Zejście po skończeniu drogi jest dość długie i może być niebezpieczne lawinowo. Najpierw trzeba przejść granią w kierunku Szerokiej Jaworzyńskiej. Tą granią trzeba przejść przez Żabi Wierch Jaworowy, a dalej przez Zielony Wierch Jaworowy, aż do Zielonej Przełęczy. Jeśli widoczność jest słaba, to dość łatwo rozpoznać która to przełęcz: jest to pierwsze miejsce z którego da się w sensowny sposób zejść w kierunku Doliny Jaworowej. Zejść tam trzeba dość szerokim żlebem - zrazu stromym, ale potem coraz łagodniejszym. Żleb ten przy niekorzystnych warunkach śniegowych jest bardzo lawiniasty. Po zejściu na staw należy dalej iść w dół doliny (Zielonej Jaworowej), kierując się do koryta strumyka. Po przejściu przez kilka poziomów doliny dojdziemy do wygodnej ścieżki, która zakosami doprowadzi nas do szlaku w Dolinie Jaworowej. Jeśli nie uda się znaleźć tej ścieżki, to trzeba się będzie przedzierać przez kosówki i powalone drzewa. Zasada jednak jest prosta: idziemy prosto w dół nie przekraczając strumyka i w końcu dotrzemy do szlaku.
Skrajna Jaworowa Przełęcz, Polski Komin, WI3 M4 370 metrow, Mikołaj Pudo, Asia Dulemba, Maciek Rabsztyn, 2016.01.09
Droga wiedzie żlebem ograniczającym od prawej strony ścianę Przedniej Jaworowej Turni. Z dna doliny widać pierwszy lodospad i fragmenty śnieżnego żlebu. Po dojściu do mostku pod Jaworowym Murem należy kierować się tak jak do Bratysławskiego Lodu, czyli prawym brzegiem strumyka, a potem do góry w kierunku Przedniej Jaworowej Turni.
Droga ta składa się z dwóch różnych części.
Pierwszy wyciąg, fot. Maciek Rabsztyn
Pierwsza cześć to wspinanie w lodzie (głównie WI3) z jednym miejscem mikstowym (M4). Do asekuracji wystarczą śruby, aczkolwiek przed progiem mikstowym warto sobie założyć kość na ściance po prawej - lodu w tym miejscu może być za mało na wkręcenie śruby, a jest tam akurat bardzo dogodna rysa. Stanowiska należy zakładać ze śrub i/lub haków. Ta część drogi ma około 110 metrów, nam potrzebne było dwa i pół wyciągu na jej przejście.
Drugi wyciąg, fot. Maciek Rabsztyn
Druga część to śnieżny żleb. Sprawny zespół przejdzie go w większości na lotnej, albo na żywca. Do asekuracji konieczne są haki - skała jest tam wyjątkowo lita i znaleźć można raptem kilka miejsc gdzie można osadzić kości. Wbicie dobrego haka również nie jest łatwe. Żleb na samym końcu robi się nieco bardziej stromy. Wyjście na grań może być zagrodzone przez nawis, w takim wypadku warto na samym końcu uciec nieco w prawo. Ta część drogi ma długość około 260 metrów. Zejście jest podobne jak w przypadku drugiej z opisywanych dróg.
Polski komin na Skrajną Jaworową Przełęcz, fot. Mikołaj Pudo
Ryglowa Przełęcz, Komín návratov, WI4 M5 400 metrow, Mikołaj Pudo, Maciek Chmielecki. 2014.01.18
Jest to jedna ze wspanialszych dróg zimowych w Tatrach. Niech niska cyfra nikogo nie zmyli. Jest to kawał przygody, a wspinanie może się okazać najłatwiejszą częścią wycieczki. Droga wiedzie żlebem oddzielającym ścianę Wielkiej Jaworowej Turni od Pośredniej Jaworowej Turni. Idąc od dołu lód zobaczymy dość późno, prawie pod samym startem w drogę.
W tym przypadku również drogę można podzielić na dwie części.
Start w drogę, fot. Mikołaj Pudo
Pierwsza część to wspinanie w lodzie (WI3-4). Dwoma wyciągami można dostać się do śnieżnego kotła. Dalej po śniegu i przez jeszcze jeden łatwy próg lodowy należy podejść pod górną, mikstową część drogi. Zaczyna się ona krótkim progiem lodowym (WI2-3), a dalej wiedzie już skałami poprzetykanymi trawkami.
Maciek Chmielecki w górnej części drogi, fot. Mikołaj Pudo
Wspinanie jest łatwe (M3-4), ale asekuracja może być momentami wymagająca. My dość szybko wyszliśmy ze żlebu i zaczęliśmy się wspinać w prawo, w kierunku Pośredniej Jaworowej Turni. Poskutkowało to tym, że przed wejściem na Ryglową Przełęcz musieliśmy sforsować ściankę o trudnościach okolo M5 i bardzo slabej asekuracji. Możliwe że przejście wprost żlebem na przełęcz pozwoli wspiąć się w mniejszych trudnościach.
Komin Navratov, fot. Mikołaj Pudo
Istnieje kilka możliwości zejścia z przelęczy. My wybraliśmy opcję zjazdu do Doliny Rówienek. Z tego siodła na którym się znajdowaliśmy pojechaliśmy wprost do żlebu (i dalej komina) pod nami. Trzema zjazdami dostaliśmy się na śniegi, którymi łatwo dało się już zejść. W kominie znalazłem starego haka z taśmą, więc ktoś tam się wspinał lub zjeżdżał. Z Doliny Rówienek również jest kilka możliwości powrotu do cywilizacji. Jeśli pod drogę podchodziliśmy od Doliny Staroleśnej, to można do niej wrócić przez Zawracik Rówienkowy. My zeszliśmy do Doliny Białej Wody. Jest to jednak opcja w pakiecie z długim spacerem. Dodatkowo dość trudno jest trafić na ścieżkę wiodącą z Doliny Rówienek do Białej Wody, a jeśli tej ścieżki się nie znajdzie, to trzeba się przedzierać przez bujne ogrody kosówkowe, a potem przez piękny, pierwotny las. Możliwe że bardziej praktyczny będzie powrót przez Żabi Wierch Jaworowy i dalej tak jak w przypadku dróg na nim się kończących.
Podsumowując: jest to wspaniała przygoda, ale polecić ją należy tylko zespołom, które są już rozwspinane. Dodatkowo do jej przejścia konieczna jest duża wytrzymałość i zamiłowanie do długich spacerów.
Kilka słów na zakończenie
Oczywiście te drogi, które opisałem powyżej to niejedyne możliwości wspinania lodowego w Dolinie Jaworowej. Wymienić można chociażby Bratysławski Lód i Dolinę Śnieżna. Te propozycje są jednak już dość dobrze opisane w innych miejscach (np. drytooling.com.pl). Jest też kilka innych dróg na Żabim Wierchu Jaworowym podobnych do tej którą opisałem, informacje na ich temat można znaleźć na stronie tatry.nfo.sk.
Nie mam również obawy że po opublikowaniu tego artykułu nagle tłumy ludzi zaczną chodzić do Jaworowej i że zniknie jej unikatowy charakter - pustki i ciszy. Jest to trudna dolina i wspinanie tam wymaga sporego samozaparcia. Ale za to satysfakcja jest ogromna!